Przejdź do treści

Pożegnanie prof. Marka Pertkiewicza

„Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. To nieprawda, bo kto zastąpi Profesora Marka Pertkiewicza? Nikt, gdyż nie ma drugiego człowieka o tak wielkim umyśle, tak prawego, uczciwego, ceniącego dobro i prawdę, sumiennego i pracowitego, a przede wszystkim z tak wielkim powołaniem do zawodu lekarza. Dla Niego w pierwszej kolejności liczył się pacjent, a nie pieniądze i kariera zawodowa. Poświęcał się chorym bez reszty, często kosztem  własnego wypoczynku i zdrowia. Był to najlepszy i najwspanialszy człowiek, jakiego przyszło nam poznać.

Profesor Marek Pertkiewicz był jak ojciec, który znał każdego z nas niczym swoje dziecko, troszczył się o nas  bez względu na to jacy jesteśmy. Gotowy był  o każdej porze dnia i nocy, by nieść nam pomoc. Czuwał na odległość nad swoimi pacjentami, co znajdowało wyraz w zawsze włączonym telefonie i zawsze otwartej skrzynce mailowej, a przede wszystkim zawsze czekającym na nas łóżku w klinice. Bywały i reprymendy, ale wynikały one wyłącznie z obaw o nasze zdrowie i życie. Jednocześnie zawsze powtarzał, że „żywi nas po to, byśmy żyli”, choć niektórzy uważali inaczej. Profesor był dumny, gdy jego pacjenci uczyli się, pracowali, zakładali rodziny, zajmowali się swoim hobby, czy zwyczajnie spędzali czas po swojemu. Radował się, gdy pokonywaliśmy bariery związane z życiem „na uwięzi”. Zapewne dlatego dostawał masę kartek z różnych stron Polski i świata. Został też 5- krotnie „przyszywanym dziadkiem”, co jest niezbitym dowodem, że żywienie było prowadzone po mistrzowsku.

Dokładnie 222 lata temu, 5 grudnia zmarł Wolfgang Amadeusz Mozart, muzyczny geniusz obdarzony słuchem absolutnym, zaliczony do klasyków wiedeńskich. Nasz Profesor także posiadał genialny umysł, który pozwalał mu płynnie poruszać się w skomplikowanych meandrach żywienia klinicznego, a także znakomite ręce chirurga. Układał absolutne programy żywienia, które były jak skrojone na miarę ubranie- idealnie dopasowane do potrzeb pacjenta. Był Mozartem żywienia klinicznego. Klasykiem w swojej dziedzinie, który wytycza drogę postępowania dla innych…

Jego wiedza, doświadczenie, postawa prawdziwego lekarza, pozwalały nam chorym czuć się bezpiecznie, gdyż wiedzieliśmy, że jeśli będzie problem, to nasz Profesor go rozwiąże. Wielu pacjentów leczących się u innych specjalistów nie dowierzało nam, że istnieje taki lekarz, że jest dla nas zawsze i da nam wszystko, co najlepsze. Wielu nam Go zazdrościło.

Profesor uratował życie wielu z nas. Dał szanse tym, których inni skazali na śmierć, albo powiedzieli, że musiałby zdarzyć się cud. I ten cud się zdarzał się bardzo często, bo Profesor poświęcał całą swoją wiedzę, umiejętności, czas, by przywrócić pacjentowi zdrowie lub dać mu choć kilka chwil życia więcej, po to, by mógł poukładać swoje ziemskie sprawy i odejść godnie, bez bólu, by nie umarł z głodu. Jesteśmy mu za to ogromnie wdzięczni i żadne słowa tej wdzięczności nie będą nigdy w stanie oddać.

Profesor był niezastąpionym nauczycielem dla tych, którzy chcieli słuchać i wiedzieć więcej na temat żywienia klinicznego i działać na jego rzecz. Cenił ludzi, którzy mieli umysły otwarte na wiedzę, zapał do pracy, a także własną opinię, którą potrafili poddać w dyskusję, można  było rozmawiać z nim  na tzw. „innym poziomie abstrakcji”.

Nieustannie zachęcał pacjentów do działań na rzecz własną i na rzecz innych pacjentów. Chciał, byśmy byli silni i mieli sami w sobie wsparcie. Dostrzegał potrzebę współpracy pomiędzy środowiskiem medycznym a pacjentami, co wyrażał w zapraszaniu organizacji pacjentów na zjazdy, konferencje, w przyjmowaniu zaproszeń na spotkania przez nich organizowane. Jego zdaniem partnerstwo między pacjentem a lekarzem oznacza, że „gramy w jednej drużynie”.

My, pacjenci, zapewniamy teraz Pana, Profesorze, że będziemy iść tą drogą i zrobimy wszystko, by nadal grać w jednej drużynie, choć już bez naszego Kapitana.

Panie Profesorze, nie możemy zrozumieć, dlaczego musiałeś tak nagle i tak szybko od nas odejść. Kto Cię bardziej, niż my tutaj, potrzebował tam na górze? Zadajemy sobie pytanie, dlaczego Bóg nam to zrobił i zabrał Ciebie? Nie dociera do naszej świadomości to, że już Cię nigdy nie zobaczymy na obchodzie i podczas wizyty kontrolnej. Nie wierzymy, że telefon będzie milczał, gdy zadzwonimy, ani w to, że mail pozostanie bez odpowiedzi. Nie możemy uwierzyć, że już nie ma z nami naszego Profesora.

Nie chcemy mówić „żegnaj”, bo dla nas nie odszedłeś. Podobno śmierć to przejście do innego pokoju, zatem jesteś  blisko nas. Patrzysz na swoich pacjentów z góry i pilnujesz, czy robimy worki i czy dbamy o siebie, tak jak nas uczyłeś.

Panie Profesorze, dziś ofiarujemy Ci serce z kwiatów, ale na zawsze pozostaniesz w naszych sercach i pamięci. Będzie nam o Tobie przypominać każda kropelka żywienia spadająca w kroplomierzu. Będziesz żył w idei domowego żywienia klinicznego, w wiedzy i umiejętnościach, które nam przekazałeś. A my na zawsze będziemy Twoimi pacjentami.”

 

Mirosława Cicha
Prezes Stowarzyszenia „Permaf”
sesja jachranka 012 kopia
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim!