Wątpliwości...

Pytania i odpowiedzi na temat wiary, moralności oraz etyki.

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
junior
Początkujący ✽✽
Posty: 336
Rejestracja: 14 paź 2006, 17:54
Choroba: CD
województwo: lubuskie
Lokalizacja: Starościn/Kraków
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: junior » 02 kwie 2008, 12:00

Mikrusia pisze: Nie wierzę w Boga, ale wierzę w ludzi i w naukę :)
Może z rok temu brałem udział w podobnej dyskusji. Pewna dziewczyna też stwierdziła, że wierzy w ludzi. Opowiedziała historię swego krewnego. Krewny ów popełnił samobójstwo. Miała ona ogromny żal do ludzi z jego otoczenia za to, że mu nie pomogli, że w porę nie odkryli i nie pomogli mu rozwiązać problemów jakie doprowadziły go do tego czynu. Spytałem się jej wtedy jak może wierzyć w ludzi skoro w tym przypadku ewidentnie zawiedli? Ja staram się nie wierzyć w ludzi. Człowiek jest bytem niedoskonałym, nigdy nie wiesz czy twój najlepszy przyjaciel nie odwróci sie od Ciebie w chwili nieszczęścia. O ile dobrze pamiętam w Starym Testamencie znajduje się przestroga przed wiarą w ludzi. Jeśli jednak chcesz wierzyć w ludzi to bądź przygotowana na to, że mogą Cię zawieść.
Why So Serious?!

http://promocjozercy.pl/ - Najlepsze promocje zebrane w jednym miejscu!

Czy te oczy mogą kłamać?

Awatar użytkownika
Raysha
Weteran ✿
Posty: 4274
Rejestracja: 06 sie 2006, 12:44
Choroba: CD
województwo: dolnośląskie

Re: Wątpliwości...

Post autor: Raysha » 02 kwie 2008, 14:11

junior pisze:Może z rok temu brałem udział w podobnej dyskusji. Pewna dziewczyna też stwierdziła, że wierzy w ludzi. Opowiedziała historię swego krewnego. Krewny ów popełnił samobójstwo. Miała ona ogromny żal do ludzi z jego otoczenia za to, że mu nie pomogli, że w porę nie odkryli i nie pomogli mu rozwiązać problemów jakie doprowadziły go do tego czynu. Spytałem się jej wtedy jak może wierzyć w ludzi skoro w tym przypadku ewidentnie zawiedli? Ja staram się nie wierzyć w ludzi. Człowiek jest bytem niedoskonałym, nigdy nie wiesz czy twój najlepszy przyjaciel nie odwróci sie od Ciebie w chwili nieszczęścia. O ile dobrze pamiętam w Starym Testamencie znajduje się przestroga przed wiarą w ludzi. Jeśli jednak chcesz wierzyć w ludzi to bądź przygotowana na to, że mogą Cię zawieść.
rozumiem wiem co masz na mysli. Ale ludzi to mam na mysli ludzi których znam - mamę, brata, tatę, babcię.
Do innych ludzi stosuję taktykę ograniczonego zaufania.
a może jak pójdziesz do spowiedzi przed bierzmowaniem i podczas tej spowiedzi powiesz swojemu spowiednikowi o swoich ,,wątpliwościach'' dotyczących wiary etc. to może on w jakiś sposób rozwieje twoje wątpliwość. Spróbować nie zaszkodzi :wink:
To juz tym bardziej mnie do bierzmowania nie dopuści... Coś wymyślę.

Awatar użytkownika
Raysha
Weteran ✿
Posty: 4274
Rejestracja: 06 sie 2006, 12:44
Choroba: CD
województwo: dolnośląskie

Re: Wątpliwości...

Post autor: Raysha » 02 kwie 2008, 16:33

sylwusia4114 pisze:Mikrusia napisał/a:
Nie wierzę w Boga, ale wierzę w ludzi i w naukę :)

ja bym do tego dopisała "..fakty" i byłoby już całkiem super :D takie jest moje zdanie ;)
Zgooodze sie ^_^
sylwusia4114 pisze:A z bierzmowaniem.. No to najtrudniejsza sprawa.
"Ja moim zdaniem powiem tak, że jeszcze wieleo tej tematyce nie wiem, ale na razie ten temat mnie nie przekonywuje, zbytnio w rozmowy w te nie chce się wgłębiać, bonie mam odpowiednich argumentów. Ale to prawda, nie wierzę.Nie wstydzę się tego, bo uważam, że to moja sprawa. Szanuję osoby, które mają inne zdanie niż ja, ciekawi mnie ich podejście i to jak na co patrzą, szanuję osoby które nie wierzą i jak argumentują to. Szanuję wszystkich bez względu na wszystko. I Toleruję ich. Wiele osób za pewnie zapyta, po co idę do bierzmowania, no bo nie wierzę. I tu się schody zaczynają,no bo osoba która idzie do bierzmowania nie jest pełnoletnia,nie może decydować sama tylko rodzice decydują. Ksiądz mojego brata powiedział wprost „Dlatego wszystkie sakramenty są przed 18stym rokiem życia, aby dziecko nie miało wyboru”. Czyż nie widzicie tu absurdu ? Ja nie mam wyboru, bo rodzice wzięli ślub katolicki i przysięgli przed Bogiem, że będą wychowywać mnie na katoliczkę." kopiuje z bloga.
sylwusia4114 pisze:junior napisał/a:
Jeśli jednak chcesz wierzyć w ludzi to bądź przygotowana na to, że mogą Cię zawieść.

Mi bardziej by chodziło o wiarę w siebie.. Właśnie takie podejście do sprawy, że "ludzie mogą mnie zawieść, przez caly czas powinnam ufać samej sobie". Tyle razy się już przejechałam na ludziach, że ten plan nietrudno mi w życie wcielić..
Miałam ludzi na mysli tylko rodzine,

Awatar użytkownika
junior
Początkujący ✽✽
Posty: 336
Rejestracja: 14 paź 2006, 17:54
Choroba: CD
województwo: lubuskie
Lokalizacja: Starościn/Kraków
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: junior » 02 kwie 2008, 18:11

sylwusia4114 pisze: Właśnie :| moim zdaniem po śmierci nie ma nic. Nikt przecież nie udowodnił, co się z nim stało po śmierci, no nie?
Na tym to polega. Gdyby ktoś to udowodnił to by nie trzeba było w to wierzyć.
sylwusia4114 pisze: W sumie to nie jego stwierdzenie raczej xD
Napisałem, że to obmyślił Pascal.

Chcę wam dziewczyny powiedzieć abyście się nie poddawały. Wiara jest bardzo trudna. Ja sam mam z nią czasem problemy. Choć jestem ministrantem, często zamyślam się podczas Mszy, nie czuję nic w trakcie przeistoczenia choć widzę jak inni głęboko to przeżywają. Jednak wiara wiele razy mi pomogła. Jesli brak wam wiary spróbujcie pomodlić się właśnie o nią. Jeśli nie pomoże spróbujcie jeszcze raz za miesiąc, może za rok. Ale nie mówcie ostatecznie Bogu nie. Bo on będzie na was zawsze czekał.
Why So Serious?!

http://promocjozercy.pl/ - Najlepsze promocje zebrane w jednym miejscu!

Czy te oczy mogą kłamać?

Krzycho
Początkujący ✽✽
Posty: 131
Rejestracja: 23 sty 2007, 21:55
Choroba: CU
województwo: lubelskie
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: Krzycho » 02 kwie 2008, 19:32

Ja także nie chodzę do spowiedzi i jednocześnie jestem wierzącym. Moim zdaniem sens spowiedzi nie polega na rozgrzeszeniu, ale na tym żeby człowiek się poprawił. Powinno to polegać na tym, że człowiek, który widzi, że źle postępuje i chce z tym skończyć, ale ciążą mu dawne występki, idzie do spowiedzi żeby to z siebie zrzucić. Nie musi to być ksiądz koniecznie, ale nawet bezpośrednio Bóg, i wyznaje, że źle zrobił i chce to zmienić i przynajmniej starać się nie popełniać tych błędów. Wtedy pewien etap jego życia zostaje zamknięty i może spróbować jeszcze raz wszystko od początku. To tak jak ktoś idzie z ogromnym ciężarem na plecach i dłużej już nie może. W pewnym momencie go zrzuca i czuje ulgę, a jednocześnie ma możliwość dalej iść. Dla mnie absolutnie zasadniczym elementem spowiedzi jest wewnętrzna potrzeba człowieka. Takie praktyki jak stosuje Kościół, że się zmusza ludzi do spowiedzi są bez sensu, bo człowiek, który nie chce się spowiadać, to nie dość, że się nie wyspowiada, to do tego jeszcze nagrzeszy dodatkowo, bo nakłamie księdzu. Nawet to czasami zabawne, kiedy ludzie biegną do konfesjonału za każdym razem jak powiedzą d....
Krótko mówiąc - ciąży mi coś na sumieniu, chce zmienić swoje życie, chę być lepszym człowiekiem, czuję wewnętrzną potrzebę żeby to z siebie zrzucić i zamknąć pewien rozdział - wtedy to ma sens i może być pomocne. Takie nawet normalne opowiedzenie drugiemu człowiekowi o swoich występkach może przynieść ulgę. Ale przede wszystkim trzeba to poczuć, bez tego to nie ma sensu.
To jest oczywiście jedna z metod, bo przecież trzeba pamiętać, że ludzie są różni i inne metody żeby zacząć wszystko od początku może także są dobre. Jeżeli komuś pasuje spowiedź niech się spowiada, jeżeli innemu wrzeszczenie do poduszki, to także nie widzę przeciwwskazań, ale w mojej ocenie nie jest tak, że spowiedź zupełnie jest niepotrzebna, bo wielu ludziom to coś daje i pomaga.
Pozdrawiam.
Boże spraw żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce.

Awatar użytkownika
Raysha
Weteran ✿
Posty: 4274
Rejestracja: 06 sie 2006, 12:44
Choroba: CD
województwo: dolnośląskie

Re: Wątpliwości...

Post autor: Raysha » 03 kwie 2008, 08:50

magdalene pisze:A mnie to się to wszystko nie podoba... To nie jest tak, że skoro rodzice zobowiązali się wychowywać dziecko w wierze katolickiej, to teraz Ty musisz przystąpić do Bierzmowania, bo jesteś niepełnoletnia. Bierzmowanie to sakrament dobrowolny i nieobowiązkowy (bo bez niego można przystępować do spowiedzi i komunii), jest to tak jakby świadome przejście w dorosłą wiarę. Nie jestem tu za bardzo obeznana, ale zastanawiałabym się czy bierzmowanie przyjęte pod przymusem i bez własnej woli jest w ogóle ważne. Tzn pewnie jest ważne, ponieważ drugi raz go przyjąć nie można, ale jest coś takiego jak sakrament ważny, ale niegodnie przyjęty (szczerą spowiedzią i stosowaniem się do zaleceń księdza można to potem naprawić) jak na przykład gdy się go przyjmie bez stanu łaski uświęcającej. Gdybyś Ty poszła do spowiedzi ot tak mając cały czas w głowie, że Boga nie ma, to w rozumieniu Kościoła będzie to spowiedź nieważna, tak więc cały ten sakrament będzie podchodził pod to twierdzenie ważny, ale niegodnie przyjęty. Chociaż mogę się tu mylić. Moim zdaniem byłoby lepiej gdybyś ten sakrament przyjęła później jak będziesz na to gotowa, a dobrze i godnie niż teraz bo tak rodzice chcą.

Widzę jeszcze takie rozwiązanie, że może rodzice porozmawialiby z Księdzem? Ale że tak to ujmę, jakimś naprawdę fajnym, może to pozwoliłoby im zrozumieć Twoją decyzję. Tak w ogóle, to jak rodzice i osoba przygotowująca Cię do bierzmowania zapatrują się na to, że jesteś niewierząca? Rodzice to szanują, czy wychodzą z założenia że przejdzie jej z czasem?
Rozmawiałam z rodzicami.
Wyszło to tak, że co się stało, że przedtem w szpitalu sie modliłam jak było źle a teraz nie. Odpowiedziałam, że myślę nad tym, i że to takie dla mnie dziwne troszkę, że to modlenie się nic mi nie dało. Nie czułam ulgi na duszy, nie czułam się lepiej, nic na plus nie było. I odtąd zaczęłam się nad tym zastanawiać. Stwierdzili, że każą mi przyjąć sakrament, bo potem mi się odwidzi, no i jak ze ślubem będzie, odpowiedziałam, że wezmę cywilny, powiedzieli "a jak na trafisz na wierzącego człowieka ?", to odpowiedziałam "dlaczego ja muszę iść na ustępstwa a nie on ?". Potem mówili, że dziadek by tego nie przeżył, gdyby się dowiedział, że nie poszłam do bierzmowania. A ja na to "czy wy każecie po to mi iść no bo, co by ludzie we wsi powiedzieli ? ;/", a oni " Tak, tak każemy Ci". I oni uważają to za koniec dyskusji. Wyszło to tak, jakby to była moja fanaberia.
magdalene pisze:Widzę jeszcze takie rozwiązanie, że może rodzice porozmawialiby z Księdzem?
Babci rada "porozmawiaj księdzem po bierzmowaniu, bo Cie teraz nie dopuści jak się dowie, jakie masz wątpliwości" - bezsens...
magdalene pisze:I pytanie z innej beczki. Skoro sądzisz, że po śmierci ot tak się rozłożymy w ziemi i już nie będzie nic, to oznacza, że nie wierzysz w coś takiego jak dusza w człowieku? Tylko że jesteśmy sobie takimi ciałami co łażą po ziemi, umierają i koniec?
Nie powiem tak, ani nie. Ale bardziej skłaniam się ku temu, że nie mamy duszy, bo nie widać tego, nie możesz złapać. Chirurdzy podczas operacji nie widzieli za pewnie, żadnej duszy. Wiec jak może istnieć coś, czego teoretycznie nie widzimy i nie czujemy ? Wiem, odpowiesz, że na tym polega wiara, ale zbytnio o religii nie chce mówić, bo argumentów nie mam, wiele jeszcze się muszę nauczyć, aby z wami polemizować.
elwirka pisze:Powiedz , że jak dorośniesz do tej decyzji to wtedy przystąpisz do bierzmowania .
Rodzice "Potem będzie za późno i ksiądz ci będzie robił problemy, a po co Ci to ? Ciesz się, że teraz nie musisz mieć żadnych pytań do zdawania itp, masz tak łatwo a robisz problemy"
Krzycho pisze: powinno to polegać na tym, że człowiek, który widzi, że źle postępuje i chce z tym skończyć, ale ciążą mu dawne występki, idzie do spowiedzi żeby to z siebie zrzucić. Nie musi to być ksiądz koniecznie, ale nawet bezpośrednio Bóg, i wyznaje, że źle zrobił i chce to zmienić i przynajmniej starać się nie popełniać tych błędów.
To wystarczy rozmowa z drugim człowiekiem który umie słuchać, może to być psychoterapeuta, lub przyjaciel.
sylwusia4114 pisze:Krzycho, ja nie odczuwam takich potrzeb.. właśnie zrzucania ciężaru.. nigdy nie odczuwam tego.. albo tylko mi się wydaje.
Ja jak coś źle zrobię i odczuwam wyrzuty sumienia, to rozliczam się z sumieniem i myślę co mogłabym odkręcić, jak zrobić, by było lepiej, a jak się nic nie da to właśnie rozmowa z drugim człowiekiem.

czarodziejka
Debiutant ✽
Posty: 41
Rejestracja: 23 gru 2007, 15:51
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: warszawa

Re: Wątpliwości...

Post autor: czarodziejka » 03 kwie 2008, 16:28

exa pisze:tylko co szkodzi byc po prostu dobrym człowiekiem.....i każdego ranka spoglac w lustro bez obrzydzenia...
Ja własnie dlatego, że chodzę do spowiedzi mogę patrzeć na siebie bez "obrzydzenia" :razz: , bo mogę być pewna wtedy, że nadal jestem w łasce uświęcającej (jest takie pojęcie jak łaska uświęcająca, ale żeby w niej być bez sakramentu spowiedzi - a wcześniej sakramentu chrztu - ani rusz)
Krzycho pisze:Ja także nie chodzę do spowiedzi i jednocześnie jestem wierzącym. Moim zdaniem sens spowiedzi nie polega na rozgrzeszeniu, ale na tym żeby człowiek się poprawił.
Własnie. że polega na rozgrzeszeniu (jak juz wyżej wspomniałam). :!: W sumie, wnioskując po tym co napisałeś, nie trzeba byc wierzącym, zeby się poprawić.
Najwięcej posiada ten, kto najmniej potrzebuje.

Krzycho
Początkujący ✽✽
Posty: 131
Rejestracja: 23 sty 2007, 21:55
Choroba: CU
województwo: lubelskie
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: Krzycho » 03 kwie 2008, 18:53

Droga czarodziejko, to oczywiste, że nie trzeba być wierzącym, żeby się poprawić. Jest wielu niewierzących, którzy są porządnymi ludźmi, popełniają błędy i naprawiają je. Są także ludzie wierzący, którzy się nie spowiadają księdzu, bo w niektórych kościołach występuj spowiedź ogólna, że już o innych wyznaniach nie wspomnę. Natomiast zasadniczym elementem spowiedzi jest postanowienie poprawy, bo bez tego spowiedź nie ma sensu, a nie samo rozgrzeszenie. Jeżeli np. ktoś żyje w związku nieformalnym, to żaden ksiądz nie da mu rozgrzeszenia bez poprawy - tzn. musi albo zerwać związek, albo wziąć ślub. Gdyby chodziło tylko o rozgrzeszenie, to po każdym "bara-bara" poszli by do spowiedzi i mieli by czyste konto do następnego razu. Bóg odpuszcza, ale pod warunkiem, że przyrzekasz więcej tego nie robić i to przyrzeczenie, w moim mniemaniu, jest kluczem.
Mikrusiu. Chciałem powiedzieć, że są ludzie którzy potrzebują spowiedzi i w takich wypadkach spowiedź jest uzasadniona i jest dobrodziejstwem. Są także tacy (jak np. ja) którzy nie czują takiej potrzeby i zmuszanie ich do tego nie powinno mieć miejsca.
Jeżeli chodzi o bierzmowanie, to masz dużo racji w tym co piszesz, ale nasze społeczeństwo jest nietolerancyjne i boje się, że możesz mieć z tego powodu kiedyś w przyszłości kłopoty. W dużych miastach trochę jest inaczej, bo ludzie właściwie się nie znają, ale najgorzej jest na prowincji, bo tam niektórzy potrafią być bardzo dokuczliwi. Ja także byłem bierzmowany później niż powinienem i przydało mi się to, bo byłem poproszony o trzymanie dziecka do chrztu. Ze względu na pewne związki rodzinne bardzo mi na tym zależało i bez bierzmowania byłoby to niemożliwe.
Nie wiem co masz zrobić. Ale sądzę, że masz bogatą wyobraźnię i pewnie coś wymyślisz. Chciałbym tylko żebyś przemyślała i przewidziała jakie mogą być konsekwencje w przyszłości, bo nie chciałbym żebyś z tego powodu cierpiałą.
Pozdrawiam.
Boże spraw żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce.

Awatar użytkownika
Raysha
Weteran ✿
Posty: 4274
Rejestracja: 06 sie 2006, 12:44
Choroba: CD
województwo: dolnośląskie

Re: Wątpliwości...

Post autor: Raysha » 03 kwie 2008, 19:47

Krzycho pisze:Mikrusiu. Chciałem powiedzieć, że są ludzie którzy potrzebują spowiedzi i w takich wypadkach spowiedź jest uzasadniona i jest dobrodziejstwem. Są także tacy (jak np. ja) którzy nie czują takiej potrzeby i zmuszanie ich do tego nie powinno mieć miejsca.
Jeżeli chodzi o bierzmowanie, to masz dużo racji w tym co piszesz, ale nasze społeczeństwo jest nietolerancyjne i boje się, że możesz mieć z tego powodu kiedyś w przyszłości kłopoty. W dużych miastach trochę jest inaczej, bo ludzie właściwie się nie znają, ale najgorzej jest na prowincji, bo tam niektórzy potrafią być bardzo dokuczliwi. Ja także byłem bierzmowany później niż powinienem i przydało mi się to, bo byłem poproszony o trzymanie dziecka do chrztu. Ze względu na pewne związki rodzinne bardzo mi na tym zależało i bez bierzmowania byłoby to niemożliwe.
Nie wiem co masz zrobić. Ale sądzę, że masz bogatą wyobraźnię i pewnie coś wymyślisz. Chciałbym tylko żebyś przemyślała i przewidziała jakie mogą być konsekwencje w przyszłości, bo nie chciałbym żebyś z tego powodu cierpiałą.
Pójdę do bierzmowania, dlatego, że rodzice chcą
Potem zadecyduję czy to mi jest potrzebne do szczęścia, jeśli nie to mam coś w planach.
W LO nie mam zamiaru być na religii, chyba, że etyka by była, co w wątpie.

Wiesz, okrutne jest, że wyboru nie mam w tej sprawie.

czarodziejka
Debiutant ✽
Posty: 41
Rejestracja: 23 gru 2007, 15:51
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: warszawa

Re: Wątpliwości...

Post autor: czarodziejka » 07 kwie 2008, 14:37

Krzycho pisze:Droga czarodziejko, to oczywiste, że nie trzeba być wierzącym, żeby się poprawić. Jest wielu niewierzących, którzy są porządnymi ludźmi, popełniają błędy i naprawiają je. Są także ludzie wierzący, którzy się nie spowiadają księdzu, bo w niektórych kościołach występuj spowiedź ogólna, że już o innych wyznaniach nie wspomnę.
No oczywiście, że nie trzeba być wierzącym, by byc dobrym i wcale nie chciałam powiedzieć, że tak nie jest. Chodziło mi tylko o to, że w kościele katolickim spowiedź polega na rozgrzeszeniu i że dzięki temu żyjemy w łasce uświęcającej, która przysposabia do przyjęcia innych sakramentów.
Krzycho pisze:zasadniczym elementem spowiedzi jest postanowienie poprawy, bo bez tego spowiedź nie ma sensu, a nie samo rozgrzeszenie. Jeżeli np. ktoś żyje w związku nieformalnym, to żaden ksiądz nie da mu rozgrzeszenia bez poprawy - tzn. musi albo zerwać związek, albo wziąć ślub. Gdyby chodziło tylko o rozgrzeszenie, to po każdym "bara-bara" poszli by do spowiedzi i mieli by czyste konto do następnego razu. Bóg odpuszcza, ale pod warunkiem, że przyrzekasz więcej tego nie robić i to przyrzeczenie, w moim mniemaniu, jest kluczem.
No, oczywiście. Jeśli ktoś idzie do spowiedzi, żeby tylko mieć czyste kjonto, to raczej brak mu intencji poprawy, która zawsze powinna jej towarzyszyć. Ale znowu z drugiej strony samo postanowienie poprawy "nie rozgrzesza", bo nie zastapi sakrametu spowiedzi i korzyści z niej płynących. W sumie tych dwóch rzeczy nie powinno się rozdzielać.
Ostatnio zmieniony 07 kwie 2008, 17:39 przez czarodziejka, łącznie zmieniany 1 raz.
Najwięcej posiada ten, kto najmniej potrzebuje.

Krzycho
Początkujący ✽✽
Posty: 131
Rejestracja: 23 sty 2007, 21:55
Choroba: CU
województwo: lubelskie
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: Krzycho » 07 kwie 2008, 18:39

Z powyższej wypowiedzi wynika, że różnimy się w jednym szczególe, a to takim, że ja uważam, iż do spowiedzi nie jest konieczny ksiądz, chociaż jest wskazany. Jest kimś, kto zna się na religii, potrafi ocenić wagę grzechu, potrafi także wskazać jak to można naprawić i jak dalej postępować żeby znowu nie grzeszyć. Ksiądz jednak nie odpuszcza naszych win tylko Bóg. Biorąc pod uwagę Jego nieskończone miłosierdzie, doszedłem do wniosku, że nawet jeżeli ktoś nie pójdzie do konfesjonału, ale żałuje swojego czynu, stara się go naprawić, postanawia tego więcej nie robić i przeprasza za to Boga i ludzi, to będzie mu odpuszczone, nawet bez spowiedzi. Takie jest moje zdanie, chociaż wiem, że nie jest zgodne z nauką Kościoła.
Pozdrawiam.
Boże spraw żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce.

Awatar użytkownika
junior
Początkujący ✽✽
Posty: 336
Rejestracja: 14 paź 2006, 17:54
Choroba: CD
województwo: lubuskie
Lokalizacja: Starościn/Kraków
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: junior » 07 kwie 2008, 18:54

Mikrusia pisze: W LO nie mam zamiaru być na religii, chyba, że etyka by była, co w wątpie.
Ja osobiście jestem za tym aby zamiast religii w szkole wykładano religioznawstwo. :roll:
A wracając do tematu, myślę, iż w temacie wierzyć-nie wierzyć nie jesteśmy w stanie Ci pomóc. Nie wierzysz w istnienie duszy bo nie można jej zobaczyć. Tak samo Tomasz apostoł, uwierzył gdy zobaczył. Nie zrozum mnie źle, nie potępiam Cię.
Wielu ludzi ma z tym problemy, sam też muszę się do tego przyznać. Tak to już jest, że im więcej wiemy, poznajemy nowe fakty tym trudniej nam uwierzyć, pojawiają sie liczne wątpliwości. Wątpić jest rzeczą ludzką. Myślę, że podświadomie czekasz na cud, coś co Cię odmieni. Jak dla mnie cuda dzieją się codziennie tylko nie są tak spektakularne dlatego trudno jest je czasem dostrzec. Jesli nie wierzysz to przynajmniej uwierz i miej nadzieję, że może kiedyś się odmienisz. Do wiary każdy musi dojść sam. Na tym polega tragizm naszej egzystencji. Ale jesli Ci się nie uda to przynajmniej staraj sie być dobrym człowiekiem.

Co do tematu bierzmowania to nie potrafię Ci pomóc. Jesteś jeszcze pod jurysdykcją rodziców. Bierzmowanie jest wejściem w dorosłość dla chrześcijanina (tak mi się przynajmniej zdaje). Dlatego jesteś teraz w sumie "nieletnią" chrześcijanką, więc to rodzice podejmują za Ciebie decyzje w kwestii wiary. Tak już niestety jest. Oczywiscie możesz sie zbuntować, w końcu nie jest to władza absolutna :roll: Ale pomyśl sobie to tak. Wielu ludzi ma pretensje o to, że zostali jako małe dzieci ochrzczeni i nie mogli podjąć za siebie decyzji. Jeśli założymy, że Bóg istnieje to nawet jeśli ci ludzie byli niewierzącymi to chrzest daje im pewne szanse na zbawienie po śmierci. :wink:
Why So Serious?!

http://promocjozercy.pl/ - Najlepsze promocje zebrane w jednym miejscu!

Czy te oczy mogą kłamać?

Awatar użytkownika
Raysha
Weteran ✿
Posty: 4274
Rejestracja: 06 sie 2006, 12:44
Choroba: CD
województwo: dolnośląskie

Re: Wątpliwości...

Post autor: Raysha » 08 kwie 2008, 08:49

junior pisze:a osobiście jestem za tym aby zamiast religii w szkole wykładano religioznawstwo. :roll:
Też jestem za tym ale teoretycznie mamy do wyboru: religia lub etyka, a praktycznie jest tak że nie ma niczego prócz religii. :]
junior pisze:Wielu ludzi ma z tym problemy, sam też muszę się do tego przyznać. Tak to już jest, że im więcej wiemy, poznajemy nowe fakty tym trudniej nam uwierzyć, pojawiają sie liczne wątpliwości. Wątpić jest rzeczą ludzką. Myślę, że podświadomie czekasz na cud, coś co Cię odmieni. Jak dla mnie cuda dzieją się codziennie tylko nie są tak spektakularne dlatego trudno jest je czasem dostrzec. Jesli nie wierzysz to przynajmniej uwierz i miej nadzieję, że może kiedyś się odmienisz. Do wiary każdy musi dojść sam. Na tym polega tragizm naszej egzystencji. Ale jesli Ci się nie uda to przynajmniej staraj sie być dobrym człowiekiem.

Co do tematu bierzmowania to nie potrafię Ci pomóc. Jesteś jeszcze pod jurysdykcją rodziców. Bierzmowanie jest wejściem w dorosłość dla chrześcijanina (tak mi się przynajmniej zdaje). Dlatego jesteś teraz w sumie "nieletnią" chrześcijanką, więc to rodzice podejmują za Ciebie decyzje w kwestii wiary. Tak już niestety jest. Oczywiscie możesz sie zbuntować, w końcu nie jest to władza absolutna :roll: Ale pomyśl sobie to tak. Wielu ludzi ma pretensje o to, że zostali jako małe dzieci ochrzczeni i nie mogli podjąć za siebie decyzji. Jeśli założymy, że Bóg istnieje to nawet jeśli ci ludzie byli niewierzącymi to chrzest daje im pewne szanse na zbawienie po śmierci. :wink:
Wiem o co Ci chodzi i Cie rozumiem :)

Awatar użytkownika
Alexandra_
Początkujący ✽✽
Posty: 201
Rejestracja: 24 mar 2008, 00:42
Choroba: IBS
województwo: śląskie
Lokalizacja: ****
Kontakt:

Re: Wątpliwości...

Post autor: Alexandra_ » 08 kwie 2008, 12:19

Ja też czasem powątpiewam ;) może to zbytnio nie wiąże się z tematem,ale napisze wam w co ja wierze :P Wierze że jest jeden Bóg,ale czy on sie nazywa Jahwe,Allah itd.
nie ma dla mnie znaczenia. Wierzę,że Bóg zbawi każdego,bez względu na uczynki i wiarę. Wierzę że dla każdego z nas jest zarezerwowane cieplutkie miejsce w niebie :P

Może w tych sprawach jestem zbytnią optymistką,ale jeśli Bóg to dobry ojciec,to czemu nie miałby nam wszystkim wybaczyć i przyjąć do siebie? :)
Hey, mister. This here is the stairway to heaven. You know that, don't cha?

czarodziejka
Debiutant ✽
Posty: 41
Rejestracja: 23 gru 2007, 15:51
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: warszawa

Re: Wątpliwości...

Post autor: czarodziejka » 09 kwie 2008, 09:23

Krzycho pisze:Ksiądz jednak nie odpuszcza naszych win tylko Bóg. Biorąc pod uwagę Jego nieskończone miłosierdzie, doszedłem do wniosku, że nawet jeżeli ktoś nie pójdzie do konfesjonału, ale żałuje swojego czynu, stara się go naprawić, postanawia tego więcej nie robić i przeprasza za to Boga i ludzi, to będzie mu odpuszczone, nawet bez spowiedzi. Takie jest moje zdanie, chociaż wiem, że nie jest zgodne z nauką Kościoła.
Ksiądz nie odpuszcza grzechów, to fakt, ale jest niezbędnym narzędziem tego sakramentu (to przez niego działa Bóg). Sami nie mozemy sobie udzielać sakramentów (np. chrztu, małżeństwa, bierzmowania). Spowiedź jako jedyna chyba jest dla wielu ludzi z tego względu kłopotliwa, ale cóż.... Tak zostało postanowione, a ludzie nie powinni sami z siebie zmieniać tego.
Najwięcej posiada ten, kto najmniej potrzebuje.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Etyka/Religia”