A dlaczego zaraz religijni rodzice? To, że ktoś jest religijny nie oznacza, że nie rozmawia się w tym domu o seksie, czy inne tego typu rzeczy. A jeśli ktoś uważa się za wierzącego/religijnego i wyrzuca swoją ciężarną córkę z domu to raczej nie był wierzący.religijny tylko tak mu się wydawało. Poza tym, dla niektórych ciąża u nieletnich, wpadka itp. są odbierane jako ujma, hańba dla rodziny i faktem jest, że tak reagują, ale co to są ludzie. Ludzie są różni i nie ma co mieszać tutaj religijności. Jak to się mówi pierwszy stoi pod figurą, a diabła ma za skórą.alva_alva pisze:ale uczyłam też taką dziewczynę, której chłopak- ojciec nienarodzonego dziecka zginął w wypadku kilka dni przed porodem, a rodzice ją wyrzucili z domu w ciąży. Dziewczyna mało brakowało, a by się zabiła.W sumie tylko wysiłek wychowawcy i kilku nauczycieli zapobiegł nieszczęściu, dzieciak w porę dostał pomoc psychologiczną, wsparcie, ale nie od tych "religijnych" rodziców. Tak wygląda życie w tych rodzinach, gdzie seks jest tabu.
Czy domu, gdzie seks jest tematem tabu rodzą patologie? Nie, a przede wszystkim nie można tutaj generalizować.
I tutaj również spytam, dlaczego wychowanie do zycia w rodzinie nazwałaś katolickim? Co prawda może prowadzić to katecheta, ksiądz, ale nie jest to zarezerwowane tylko dla nich.alva_alva pisze:Kiedyś był przedmiot "higiena" i na tym przedmiocie było min. właśnie wychowanie seksualne, znacznie lepiej prowadzone niż dziś to całe śmiechu warte , katolickie, wychowanie do życia w rodzinie. W podręcznikach są takie głupoty powypisywane, że dzieci mają z tego wyłącznie polewkę i się nie dziwię, bo nie da się z tego nie śmiać.
A dzieci to mają polewkę nie tylko z przytoczonych przez Ciebie podręczników, ale również z wielu innych materiałów potrzebnych do realizacji takich zajęć. Moim zdanie trzeba tutaj zachować jakieś zdrowe granice w tej tzw. edukacji seksualnej.
Podepnę się pod Corleone:
Co do aborcji, bo to jest tematem wiodącym.Corleone pisze:W jaki sposób chciałabyś prowadzić taką edukację seksualną? Jakie tematy powinny tam być poruszane wg Ciebie? Bo często na zachodzie takie lekcje służą propagowaniu właśnie rozwiązłości seksualnej i wypaczają pojęcie rodziny.
Piszecie wszyscy usunąć/nie usunąć, trauma mniejsza/większa, kobieta jest/czy jej nie ma, jest dziecko/zarodek/człowiek/życie...
Fajnie...
Gdzieś, ktoś wspomniał, że nie ma żadnego wsparcia dla kobiet po gwałtach, aborcjach...
A może usprawnić system wspierania takich osób? Może w przypadku takich okoliczności lepiej dać kobiecie możliwość rozeznania w kontakcie ze specjalistami, pogodzić się z przypuśćmy ciążą będącą wynikiem gwałtu, pomóc jej przejść przez ten niewątpliwie trudny czas, przygotować ją na ewentualne oddanie dziecka do adopcji, a może w międzyczasie zbudzi się w tej kobiecie chęć wychowania tego dziecka?
To nie jest takie hop siup. Wywalić dziecko/płód/zarodek/człowieka/życie/jak zwał tak zwał.
Owszem jest trauma, ale to da się w jakiś sposób leczyć, a zabitemu dziecku życia się nie przywróci.
Zeno miał przykład znajomej taki, a ja miałam inny..
Zacznijmy tez od tego jak kobieta podchodzi do aborcji... Jeśli aborcje traktuje jako sposób antykoncepcji, że abortuje każde poczęte dziecko, nawet nie zwraca uwagi, czy współżyje z zabezpieczeniem, czy bez, bo zawsze może usunąć to co jej jedna aborcja w tę czy w tę stronę.
Mi kiedyś się wydawało, że co to jest- jak coś to pójdę usunę, ale po moim bliskim spotkaniu z kobietą po aborcji to odechciało mi się raz na zawsze.
Jasne, co innego jest w przypadku gwałtu, gdzie jest to wsparcie.
Ja już chyba o tym pisałam, gdzieś na Forum, że byłam na pewnej rozprawie związanej z gwałtem ze skutkiem ciąży.. Dla mnie było to szokiem to co się działo na sali sądowej, ale to raczej nie jest temat na taką historię.
O aborcji eugenicznej nie będę pisała, bo tym się szczególnie brzydzę.