nataliak71 pisze:Apate, próbuje coś tam pogadać, ale ja z natury jestem nieśmiałek i czasami boję się zwyczajnie podejść pogadać, analizuję sytuację i obawiam się, że palnę coś głupiego lub nie będzie o czym rozmawiać no i zawsze przez to czuje sie beznadziejna. W sobote wyszłam na imprezę gdyby nie kilka koleżanek, które normalnie mnie traktują nie bawiłabym się w ogóle, a tu nawet potańczyłam i ogarnełam, że ja trzezwa moge robić co mi się żywnie podoba bo reszta i tak jest pijana i ma swoje fazy. Więc no tak da sie, ale idocznie ze zlymi ludzmi sie zadawalam do tej pory.
A zazdroszcze tych wieczorów z grami, znajomi których posiadam nie potrafili by się bawić bez alko, a ja chętnie bym zagrała. Zbierz znajomych i wpadajcie do mnie do Wro albo ja do Was wpadne chętnie
Ja wiem jak to bywa z nieśmiałością. Też tak miałam kiedyś, ale jakoś... minęło. Zaczęłam podchodzić do ludzi z ciut mniejszym dystansem i jakoś tą nieśmiałość okiełznałam.
Analizować możesz, a nawet powinnaś, w pracy/szkole. Ale na imprezie? Jak ktoś Cię źle odbierze, to jego strata, a próbować warto. Zwłaszcza, że z czasem jest coraz łatwiej.
O! Widzisz. Zebrać wszystkich w jednym czasie, żeby wyruszyć do Wro, nie jest łatwo, bo zawsze ktoś coś musi. Ale gdybyś miała ochotę wpaść na kalambury party na Śląsku, to zapraszam : D
Basia412, tak przeczytałam całą tę dyskusję i się zastanawiam... Twoja pierwsza wypowiedź dotyczyła tego wypadu do Niemiec - rozumiem, że wtedy to był silny bodziec, żeby zwątpić w związek. Ale wraz z dyskusją okazało się, że jesteś troszkę znudzona. Więc - tak szczerze - ta karuzela stała się dobrym usprawiedliwieniem dla ewentualnego zakończenia związku, czy naprawdę była problemem? Bo pogubiłam się.
A tak, jak już tu zajrzałam... po 1,5 tygodniowym milczeniu Pan "Przepadłem-Bez-Wieści" odezwał się. Ot, jak gdyby nigdy nic ; )