Nie poznaję siebie...

czyli smutki i radości posiadaczy CU i CD, wypróbowane sposoby radzenia sobie ze stresem etc.

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
BlueEyedGirl
Początkujący ✽✽
Posty: 93
Rejestracja: 12 mar 2015, 19:16
Choroba: CU
województwo: małopolskie
Lokalizacja: Tarnów

Nie poznaję siebie...

Post autor: BlueEyedGirl » 07 sty 2017, 15:03

Od kilku miesięcy coraz gorzej radzę sobie w życiu, a ostatnie dni są najgorsze. Straciłam chęci do czegokolwiek, dawniej miałam wiele pasji, a teraz mało co mnie interesuje, nic mi się nie chce, jak mam dni wolne to wstaję o 12-14, śpię dużo, rano nie chce mi się wstawać z łóżka, zwykłe czynności robię z ogromnym wysiłkiem i zajmują mi dużo więcej czasu niż normalnie, nie chce mi się sprzątać, gotować, dbać o siebie... Ograniczyłam kontakt z rodziną i znajomymi, nie chce mi się z nimi spotykać, rozmawiać i kłamać, że u mnie wszystko ok.

W pracy nie potrafię się odnaleźć, na samą myśl się stresuję, to moja pierwsza praca i doszłam do wniosku, że nie mam predyspozycji do jej wykonywania, bo po prostu mnie przerasta i psychicznie już nie daję rady...

Czuję jakby życie przygniotło mnie ogromnym ciężarem i nie umiem sobie z tym poradzić. O przyszłości nie chce mi się myśleć, bo mnie przeraża, boję się, że sobie nie poradzę... Czuję bezsens i bezsilność.
Chciałabym uciec od tego wszystkiego.

Tylko fizycznie jest ok, jestem w remisji. Mam chłopaka, i tylko spotkania z nim motywują mnie do tego żeby na chwilę się ogarnąć, są takimi momentami kiedy czuję się dobrze... Ale nawet w tej kwestii czuję, że wysilam się tylko do minimum.
Nie poznaję siebie. Czuję jakby ktoś zabrał tę dobrą część mnie, a zostawił to co nieposkładane, zepsute, słabe, złe...
Nie wiem co robić :( :cry:
There is nothing people who suffer from a chronic illness want more than to be out everyday, feeling well and enjoying life.
— Marisa Troy

https://colitisulcerosasite.wordpress.com/ - mój CUdaczny blog :)

atabe
Aktywny ✽✽✽
Posty: 863
Rejestracja: 28 kwie 2010, 10:31
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: kobyla łąka

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: atabe » 07 sty 2017, 15:59

Hmm, trudno coś doradzić, ale może jeśli ta praca tak przytłacza i pożera tyle energii , to warto poszukać czegoś innego. Szczególnie ,że tak Cię stresuje. Życzę więcej luzu. Pracę zawsze można zmienić, to nie koniec świata. Może przybędzie energii i chęci do życia... :roll:

Awatar użytkownika
Bizonik
Moderator
Posty: 984
Rejestracja: 30 mar 2016, 14:17
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Bizonik » 07 sty 2017, 16:56

Przeczytałem to co piszesz i doszedłem do wniosku że nie masz celu. Celu do którego chcesz dążyć.
Takim celem może być lepsze jutro w naszym przypadku dzień bez bólu brzucha czy temu podobne, ale piszesz że jesteś w remisji tylko pytanie czy w remisji całego organizmu. Bo to że nie boli Cię brzuch, to że nie masz biegunek nie oznacza że organizm jest zdrowy i jest cacy. Twoje zmeczenie, niechęć do wykonywania prostych prac może być spowodowany osłabieniem organizmu przy lub po walce z chorobą. Może warto pomyśleć o sobie, urlop, jakiś wykazd do spa razem z chłopakiem. Takie słodkie lenistwo często pomaga na depresje.
A druga sprawa to skoro masz fajnego faceta może powinnaś z nim porozmawiać , czymś wspólnie się zainteresować bo skoro jesteście razem to fajnie by było robić więcej rzeczy razem.
Pomyśl i kombinuj

Powodzenia
Najlepszy gust muzyczny i koloryt w Kwietniu 2016
Jeden z najlepszych gustów muzycznych w lipcu, sierpniu i październiku 2016

Moja pasja moją pracą, moja praca moją pasją:)
http://blog.aquamagic.nazwa.pl

Www.wedkarskiemazowsze.pl

Awatar użytkownika
Tubisia
Doradca CD
Posty: 1599
Rejestracja: 16 kwie 2012, 16:11
Choroba: CD
województwo: małopolskie
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Kontakt:

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Tubisia » 07 sty 2017, 17:06

BlueEyedGirl, obecna pogoda też nie sprzyja chęcią do czegokolwiek :wink: Moim zdaniem warto porozmawiać z lekarzem, niekoniecznie psychologiem - ale lekarzem, któremu ufasz. Czasem szczera rozmowa pomaga, może coś przepisze (niekoniecznie). To nie jest powód do wstydu, a szukanie pomocy w złym stanie.

Rozmowa z drug polówką tez powinna pomóc. Osobiście polecam jak wyżej napisał Bizonik, pobyt w spa (albo u kosmetyczki), totalne wyluzowanie się. Co do pracy: to Twoja 1, więc masz dodatkowy stres, daj sobie z nią trochę czasu :wink:
Bizonik pisze:Bo to że nie boli Cię brzuch, to że nie masz biegunek nie oznacza że organizm jest zdrowy i jest cacy.
Święte słowa. Chorujemy nie tylko na jelita, to co mamy wpływa na cały organizm.
Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze.
A jak ktoś będzie chciał, to mam cały arsenał narzędzi do tortur :bicz:

Życie jest jak jajko - trzeba je znieść.

Zawiodły już: immunosupresja Aza i MTX, operacja, sterydy,3 biologie i inne leki, ale jeszcze żyję na złość innym :cool2:

Awatar użytkownika
Brawurka
Doświadczony ❃
Posty: 1085
Rejestracja: 16 kwie 2014, 20:16
Choroba: CU
województwo: warmińsko-mazurskie
Lokalizacja: Żuławy

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Brawurka » 07 sty 2017, 17:51

BlueEyedGirl, jakbym czytała o sobie. To dobry moment żeby skorzystać z pomocy, później będzie trudniej. Jestem pod opieką psychiatry od kilku lat, a od miesiąca również chodzę do psychoterapeuty :)
Depresja to wredna i podstępna choroba, a przy chorobach takich jak nasze bardzo łatwo stłumić złe emocje i przytłoczyć się życiem. Pomyśl nad wizytą u psychologa, bądź też u psychiatry.
15.12.2013 Usunięcie jelita grubego + j-pouch
16.03.2014 Zamknięcie stomii



Obrazek

Jacekx
Znawca ❃❃
Posty: 2717
Rejestracja: 29 lip 2006, 21:24
Choroba: CU
województwo: pomorskie
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Jacekx » 07 sty 2017, 19:36

BlueEyedGirl pisze:Od kilku miesięcy coraz gorzej radzę sobie w życiu, a ostatnie dni są najgorsze. Straciłam chęci do czegokolwiek, dawniej miałam wiele pasji, a teraz mało co mnie interesuje, nic mi się nie chce, jak mam dni wolne to wstaję o 12-14, śpię dużo, rano nie chce mi się wstawać z łóżka, zwykłe czynności robię z ogromnym wysiłkiem i zajmują mi dużo więcej czasu niż normalnie, nie chce mi się sprzątać, gotować, dbać o siebie... Ograniczyłam kontakt z rodziną i znajomymi, nie chce mi się z nimi spotykać, rozmawiać i kłamać, że u mnie wszystko ok.

W pracy nie potrafię się odnaleźć, na samą myśl się stresuję, to moja pierwsza praca i doszłam do wniosku, że nie mam predyspozycji do jej wykonywania, bo po prostu mnie przerasta i psychicznie już nie daję rady...

Czuję jakby życie przygniotło mnie ogromnym ciężarem i nie umiem sobie z tym poradzić. O przyszłości nie chce mi się myśleć, bo mnie przeraża, boję się, że sobie nie poradzę... Czuję bezsens i bezsilność.
Chciałabym uciec od tego wszystkiego.

Tylko fizycznie jest ok, jestem w remisji. Mam chłopaka, i tylko spotkania z nim motywują mnie do tego żeby na chwilę się ogarnąć, są takimi momentami kiedy czuję się dobrze... Ale nawet w tej kwestii czuję, że wysilam się tylko do minimum.
Nie poznaję siebie. Czuję jakby ktoś zabrał tę dobrą część mnie, a zostawił to co nieposkładane, zepsute, słabe, złe...
Nie wiem co robić :( :cry:
może tak na początek spacery z chłopakiem i matką Naturą po rękę


Naprawdę warto spacerować - ostatnio np. do moich spacerów z Matką naturą dołączył też lis

w blisko
milionowej metropolii Trójmiasta
Ostatnio zmieniony 08 sty 2017, 12:20 przez Jacekx, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
Tubisia
Doradca CD
Posty: 1599
Rejestracja: 16 kwie 2012, 16:11
Choroba: CD
województwo: małopolskie
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Kontakt:

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Tubisia » 07 sty 2017, 19:37

Brawurka, dokładnie ) JA zacytuję tekst jakim mnie uraczono w szpitalu: "jakbyś nie miała żadnych problemów z psychiką, to byłoby gorzej" :mrgreen: Chociaż nie wiem, czy to dobrze, że się spodziewali zapaści psychiki :neutral:


Organizm daje ujście chorobie w każdym aspekcie, a wzięcie kilku tabletek xanaxu nie świadczy o tym, że jest się wariatem, to samo tyczy się wizyt u psychologa/psychiatry/terapeuty.
Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze.
A jak ktoś będzie chciał, to mam cały arsenał narzędzi do tortur :bicz:

Życie jest jak jajko - trzeba je znieść.

Zawiodły już: immunosupresja Aza i MTX, operacja, sterydy,3 biologie i inne leki, ale jeszcze żyję na złość innym :cool2:

Jacekx
Znawca ❃❃
Posty: 2717
Rejestracja: 29 lip 2006, 21:24
Choroba: CU
województwo: pomorskie
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Jacekx » 07 sty 2017, 19:41

jacekx pisze:może tak na początek spacery z chłopakiem i matką Naturą po rękę


Ostatnio np. do moich spacerów z Matką naturą dołączył też lis

w blisko
milionowej metropolii Trójmiasta
zapraszamy ...też innych na spacery Matka Natura i ja :wink:

...ale niekoniecznie na spacery ze mną :wink:

Awatar użytkownika
Brawurka
Doświadczony ❃
Posty: 1085
Rejestracja: 16 kwie 2014, 20:16
Choroba: CU
województwo: warmińsko-mazurskie
Lokalizacja: Żuławy

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Brawurka » 07 sty 2017, 19:58

Tubisia pisze:Brawurka, dokładnie ) JA zacytuję tekst jakim mnie uraczono w szpitalu: "jakbyś nie miała żadnych problemów z psychiką, to byłoby gorzej" :mrgreen: Chociaż nie wiem, czy to dobrze, że się spodziewali zapaści psychiki :neutral:


Organizm daje ujście chorobie w każdym aspekcie, a wzięcie kilku tabletek xanaxu nie świadczy o tym, że jest się wariatem, to samo tyczy się wizyt u psychologa/psychiatry/terapeuty.
Z czasem i lekarz potrafi spojrzeć i wiedzieć od razu co się dzieje ;) Ja po latach chorowania wiem od razu, że się pogarsza. To żaden wstyd, że potrzebujemy pomocy. Chorując na choroby przewlekłe, które potrafią bardzo utrudnić życie, normalnym jest łamanie się. Ważne żeby się nie zamykać z tym, nie być samemu i nie pogłębiać swego stanu.
15.12.2013 Usunięcie jelita grubego + j-pouch
16.03.2014 Zamknięcie stomii



Obrazek

BlueEyedGirl
Początkujący ✽✽
Posty: 93
Rejestracja: 12 mar 2015, 19:16
Choroba: CU
województwo: małopolskie
Lokalizacja: Tarnów

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: BlueEyedGirl » 07 sty 2017, 20:27

Dzięki za te słowa. Macie dużo racji.

Trochę właśnie obawiam się zgłosić gdzieś po pomoc, bo boję się, że wtedy bliscy będą mnie jakoś inaczej traktować...
Przed chłopakiem też boję się otworzyć... O CU dużo mu opowiadałam i nie uciekł ale boję się, że jak mu powiem o tym jak się czuję psychicznie, to że uzna, że jestem słaba i mnie zostawi...
Boję się reakcji jego i rodziny :smutny: Szczególnie, że w domu zawsze byłam traktowana jak ta, której zawsze wszystko się udaje, dobra, poukładana i niesprawiająca problemów...

Nie wiązałam mojego obecnego stanu z CU ale rzeczywiście może i to mieć na mnie jakiś wpływ, w końcu cały czas żyję z chorobą i nigdy nie jest w 100% normalnie

Bizonik, z tym celem w życiu to też racja, znalazłam się w takim momencie życia, że nie wiem tak naprawdę co chcę dalej robić, nie mam pomysłu na życie zawodowe... a ten, który miałam trochę mi nie wychodzi.
There is nothing people who suffer from a chronic illness want more than to be out everyday, feeling well and enjoying life.
— Marisa Troy

https://colitisulcerosasite.wordpress.com/ - mój CUdaczny blog :)

Awatar użytkownika
Tubisia
Doradca CD
Posty: 1599
Rejestracja: 16 kwie 2012, 16:11
Choroba: CD
województwo: małopolskie
Lokalizacja: Kraków/Warszawa
Kontakt:

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Tubisia » 07 sty 2017, 20:35

BlueEyedGirl, na początek spróbuj i internisty (ja akurat trafiłam na świetną osobę i mogłam z nią porozmawiać). A ile się zbierałam, to porażka :lol:
Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze.
A jak ktoś będzie chciał, to mam cały arsenał narzędzi do tortur :bicz:

Życie jest jak jajko - trzeba je znieść.

Zawiodły już: immunosupresja Aza i MTX, operacja, sterydy,3 biologie i inne leki, ale jeszcze żyję na złość innym :cool2:

Awatar użytkownika
Bizonik
Moderator
Posty: 984
Rejestracja: 30 mar 2016, 14:17
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Bizonik » 08 sty 2017, 02:56

BlueEyedGirl pisze:Dzięki za te słowa. Macie dużo racji.

Trochę właśnie obawiam się zgłosić gdzieś po pomoc, bo boję się, że wtedy bliscy będą mnie jakoś inaczej traktować...
Przed chłopakiem też boję się otworzyć... O CU dużo mu opowiadałam i nie uciekł ale boję się, że jak mu powiem o tym jak się czuję psychicznie, to że uzna, że jestem słaba i mnie zostawi...
Boję się reakcji jego i rodziny :smutny: Szczególnie, że w domu zawsze byłam traktowana jak ta, której zawsze wszystko się udaje, dobra, poukładana i niesprawiająca problemów...

Nie wiązałam mojego obecnego stanu z CU ale rzeczywiście może i to mieć na mnie jakiś wpływ, w końcu cały czas żyję z chorobą i nigdy nie jest w 100% normalnie

Bizonik, z tym celem w życiu to też racja, znalazłam się w takim momencie życia, że nie wiem tak naprawdę co chcę dalej robić, nie mam pomysłu na życie zawodowe... a ten, który miałam trochę mi nie wychodzi.
Doskonale rozumiem Twoj ból. W 2001 roku miałem wypadek samochodem, połamane udo, wstrzas mozgu, rany szarpane głowy i ręki. Świat się zawali. Przed wypadkiem aktywny fizycznie młody 26 letni facet a teraz warzywo. Operacja nogi 6 miesięczy w gipsie potem kolejna operacja 3 miesiace w gipsie. Zero wychodzenia z domu zero znajomych, zero rodziny.
Ale zawsze u mojego boku była Magda, żona która juz 3 krotnie pomogła mi wyjść z dołka. W 2006 spuchnieta ta złamana noga, infekcja w zespoleniu, gronkowiec zagrożenie utraty nogi, była Magda, w 2011 i 2015 operacje z jelitami gdzie już robiłem rachunek sumienia. Magda mi nie pozwoliła. Teraz jak jest momentami źle potrafi stanąć przytulić się ale też tupnąc nogą i powiedzieć do cholery weź się za siebie. Także mam Ją u swego boku i bardzo jej za to dziękuje.
Uważam że rozmowa z chłopakiem sporo pomoże, może on będzie Twoją pomocną dłonią. Lekarz sam korzystałem z porad psychologa, psychiatry i szczerze tylko utwierdzili mnie w tym że muszę walczyć o siebie i dla siebie. Także ściskam poślady, przestaję oglądać się za siebie i z podniesioną do góry głową wyglądam z ciekawością kolejnego dnia.
Nauczyłem się nie planować, crohn nie pozwala mi na plany. Żyje z dnia na dzień ale staram się wiązać to w rozsądną całość.
Praca tu jest spory problem, ja mam farta znowu żona pozwoliła mi robić to co lubie. I to pozwala mi funkcjonować. A u ciebie, popytaj znajomych, popatrz w ogłoszeniach może coś nowego, coś innego. Ale też może spróbować rozmowy z szefem, szczerej, otwartej rozmowy może coś da się zmienic.
Wogóle uważam, że wiele naszych problemów jesteśmy w stanie rozwiązać szczerą rozmową, z bliskimi, znajomymi bądz np szefostwem.

Pomyśl, kombinuj i myśl o sobie. Jestes dla siebie najważniejsza. Głowa do góry i tak jak Jacek napisał, faceta za rękę i na spacer albo gdzie tylko wyobraźnia sięga.
Najlepszy gust muzyczny i koloryt w Kwietniu 2016
Jeden z najlepszych gustów muzycznych w lipcu, sierpniu i październiku 2016

Moja pasja moją pracą, moja praca moją pasją:)
http://blog.aquamagic.nazwa.pl

Www.wedkarskiemazowsze.pl

Jacekx
Znawca ❃❃
Posty: 2717
Rejestracja: 29 lip 2006, 21:24
Choroba: CU
województwo: pomorskie
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: Jacekx » 08 sty 2017, 12:10

Bizonik pisze:
Pomyśl, kombinuj i myśl o sobie. Jesteś dla siebie najważniejsza. Głowa do góry i tak jak Jacek napisał, faceta za rękę i na spacer albo gdzie tylko wyobraźnia sięga.
Pozdrawiam Ciebie BlueEyedGirl jeszcze z łóżka szpitalnego i popieram w 100%
pomysł - radę Bizonika.

To co ( jak wolisz Kto) najważniejsze moim zdaniem dla Ciebie wytłuściłem w cytacie na niebiesko.

Napiszę też Faceta za rękę i na spacer albo gdzie tylko wyobraźnia sięga.
szkoda czasu na doły ... każdemu z nas się zdarzają
:spoko:

Awatar użytkownika
biedronka24
Aktywny ✽✽✽
Posty: 663
Rejestracja: 09 wrz 2007, 21:02
Choroba: mikroskopowe zap. j.
województwo: podlaskie
Lokalizacja: białystok

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: biedronka24 » 08 sty 2017, 14:45

Tak jakbym czytała o sobie. Tylko ja nie mam faceta. Ale porozmawiałam ostatnio z przyjaciółką. Pomogło. Świadomość, że ktoś wie w jakim jestem stanie bardzo mi pomaga.

Awatar użytkownika
eliszka
Początkujący ✽✽
Posty: 442
Rejestracja: 10 sie 2015, 21:31
Choroba: CU
województwo: kujawsko-pomorskie
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

Re: Nie poznaję siebie...

Post autor: eliszka » 08 sty 2017, 22:04

BlueEyedGirl, ja też bardzo często czuję się podobnie. Niby wszystko jest OK, a jednak czuję, że dawna energia odpływa gdzieś daleko.
Zgadzam się z każdą powyższą wypowiedzią. Myślę, że dobrym początkiem będzie rozmowa z Twoim chłopakiem. Wiesz, on może sobie pomyśleć, że to w nim jest jakiś problem..że może już go nie kochasz, albo nie chcesz z nim być. Faceci trochę ciężko (ko)jarzą. :roll: ( Z całą sympatią i szacunkiem do wszystkich Panów) :zakochany: Piszesz, że to on jest Twoją motywacją do wykrzesania z siebie jakiegoś minimum, więc może warto mu zaufać i otworzyć się przed nim. Jeśli naprawdę Cię kocha, to zrozumie..tylko daj mu szansę sobie pomóc.
Ja niestety zawsze czekam do ostatniej chwili zanim zdobędę się na szczerą rozmowę z moim mężem. Jakieś złe emocje wzbierają we mnie tak długo, że gdy wreszcie zdecyduję się otworzyć, to są wtedy łzy i różne niepotrzebne wyrzuty. Nie jest mu wtedy łatwo ogarnąć kilku nawarstwionych spraw.
Ludzie tak już są stworzeni, że łączą się w pary, bo razem łatwiej jest dźwigać różne życiowe garby. :tak: Pozwól swojemu facetowi, by pomógł Ci ponieść Twój garb :smile:

ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasza Psychika”