CU i zespół lęku napadowego

czyli smutki i radości posiadaczy CU i CD, wypróbowane sposoby radzenia sobie ze stresem etc.

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
oosja
Debiutant ✽
Posty: 4
Rejestracja: 07 cze 2015, 21:54
Choroba: CU
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: Warszawa

CU i zespół lęku napadowego

Post autor: oosja » 30 cze 2016, 12:21

Sprawdziłam, że dawno nie było żadnej aktywności w podobnym temacie, więc pozwoliłam założyć sobie nowy wątek :) Może, dzięki tej historii, ktoś poczuje się mniej samotny z problemem.

Diagnozę wrzodziejącego zapalenia jelia grubego miałam postawioną w wielku 16 lat, czyli 9 lat temu. Całe szczęścia wyłapana była szybciutko - dzięki świetnej opiece dr Albrechta oraz całego oddziału szpiatala na Działdowskiej w Warszawie.
Lata mijały, remisja trwała naprawdę długo i byłam z tego powodu przeszczęśliwa.
W 2014 roku w wakacje, które miały poprzedzać mój ostatni rok na psychologii, zaczęłam mieć zawroty głowy i częste zaburzenie widzenia.
Początkowo nic sobie z tego nie robiłam, aż do momentu pierwszego ataku paniki. Dla niewtajemniczonych, jest to jedno z najgorszych uczuć na świecie. W skrócie: mamy taki mechanizm w głowie, który nazywa się fight or flight - wytworzony był baaardzo dawno, głównie po to, żeby nasi przodkowie, widząc mamuta, nie stali wmurowani w ziemię, lecz zaczeli walczyć lub uciekać. Problem jest taki, że ja żadnego mamuta nie widziałam (przesiadałam się z tramwaju do metra, co przez ostatnie ponad 20 lat robiłam prawie codziennie), a serce i tak chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej, nogi odmówiły posłuszeństwa, w ustach zrobiło się sucho, przed oczami czarno, a w głowie tylko myśl "Boże, umieram!". Książkowy opis ataku paniki, oczywiście nie umarłam, ale przez następne 2 lata trochę tak się czułam.
Po pierwszym ataku paniki pojawiło się ich jeszcze całe mnóstwo, powoli odcinając mnie od możliwości normalnego życia. Nie mogłam już sama jeździć metrem, nie mogłam poruszać się po zatłoczonych ulicach, przejść przez jezdnie, wsiąść do tramwaju, stać w kolejce w sklepie, generalnie najlepiej zostać w domu i płakać w łóżku w jedwabne poduszki, że życie jest takie nie fair. Szczęście w nieszczęściu, kierunek studiów i pomoc siostry - już aktywnej zadowodo psycholog - pozwolił mi na szybkie działanie i ekspresowe rozpoczęcie leczenia farmakologicznego oraz psychoterapii. Postawiono diagnozę: zespól lęku napadowego oraz depresja.
Dostałam odpowiednie antydepresanty (no ok, dopasowane dopiero po 6 msc, ale to już zbyt długa historia) i zaczęłam chodzić na terapię.
Oczywiście, żadna z powyższych rzeczy nie ma działania magicznej różdżki, a sters to stres, więc w efekcie miałam okropne zaostrzenie. W zeszłe wakacje trafiłam do szpitala, z 10cm chorych jelit zrobiło się przynajmniej 60cm (do tej pory nie mamy jak zrobić pełnej kolonoskopii). Nie mogło obyć się bez długiej kuracji Encortonem. Także obraz mnie z zeszłego roku: +15kg na sterydach, kupka roztrzęsionego nieszczęścia z bolącym brzuszkiem i atakami paniki, a magisterę szlag trafił.
ALE! To było rok temu. Antydepresanty i sterydy zaczęły w końcu działać. Z terapii w nurcie psychoanalityczym, przeszłam na terapię behawioralną. Xanaxu nie dotykam już od ponad roku. W ubiegłym miesiącu obrorniłam pracę magisterską oraz zakończyłam leczenie antydepresantami. Z +15kg zrobiło się +5kg. Wszędzie poruszam się już sama i z grubsza biorąc jestem znów przeszczęśliwa.

Ostatnio, notabene na fotelu dentystycznym, znów odwiedził mnie atak paniki (a nawet 3 pod rząd). Dzień później małe zaostrzenie. Dałam sobie chwilkę na małą załamkę (bo ile można!), ale już działam i robię wszystko, żeby było tylko lepiej.


Co mogę poradzić innym osobom z podobnymi problemami?
Przede wszystkim - psychoterapia. To serio jest najlepsze, co mnie w życiu spotkało.
Po drugie - prawdopodobnie obie super choroby będą do Ciebie wracały. Zaakceptuj to. Miej dla siebie dużo wyrozumiałości, ale też pamiętaj, że na wszystko potrzeba czasu. Nie bój się innych ludzi - być może nie zrozumieją w pełni, ale większość będzie się bardzo starała. Mów otwarcie o swoich ograniczeniach - nie jest to nic wstydliwego, póki nie pozwolisz, żeby takie dla Ciebie było. Spróbuj traktować rzeczy, które Cie przerażają jako wyzwania.
A jeśli gdzieś po drodze stanie się coś, przez co poczujesz się głupio i będzie Ci wstyd (czy to wypadek toaletowy, czy atak paniki) - powiedz, że przeprowadzasz badania psychologiczne - nikt nie będzie miał już żadnych pytań :)

Całuję,
o.

natka87
Debiutant ✽
Posty: 2
Rejestracja: 03 paź 2016, 00:14
Choroba: IBS
województwo: mazowieckie
Lokalizacja: Wawa

Re: CU i zespół lęku napadowego

Post autor: natka87 » 03 paź 2016, 00:53

Pare miesięcy po fakcie, ale pozdrawiam, podejrzewam, że dzięki chorobie jesteś jaka jesteś, a wydajesz się być silną i wartościową babką, pozdrawiam i życzę...zdrowia i uśmiechu :-)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasza Psychika”