Choroby w rodzinie.
Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy
-
- Początkujący ✽✽
- Posty: 144
- Rejestracja: 03 cze 2014, 23:01
- Choroba: CU
- województwo: świętokrzyskie
- Lokalizacja: kielce
Choroby w rodzinie.
Muszę się wygadać bo nie daję rady. Jak to mówią jedna bieda to nie bieda no i u mnie to się sprawdza. Stary rok skończyłam w szpitalu operacja teraz niby ok to następne się przypałętało. Córka uszkodziła bark i czeka operacja, a ostatnio dobiła mnie wiadomość o raku płuc u taty i z tym sobie nie mogę poradzić. Jak o tym powiedzieć mu ,mamie. Kilka miesięcy był w szpitalu i stwierdzono chorobę obturacyjną płuc. Przez mój upór zrobił teraz prześwietlenie płuc i co szybko szpital i diagnoza. Czy to możliwe by w ciągu kilku miesięcy rak może się rozwinąć tak że już jest nie operacyjny o wymiarach 80mm x50mm, czy przez kogoś nie dopatrzenie wcześniej nie został wykryty . Nie mogę sobie tego wszystkiego poukładać choć przy rodzicach staram się trzymać i nie pokazywać nic po sobie ale to mnie dużo kosztuje . Nie śpię nie jem i chyba z tego wszystkiego cu daje o sobie znać.
Ostatnio zmieniony 02 lut 2016, 08:53 przez teresa256, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Początkujący ✽✽
- Posty: 288
- Rejestracja: 09 maja 2015, 21:03
- Choroba: CU
- województwo: świętokrzyskie
- Lokalizacja: Kielce
Re: Choroby w rodzinie.
Trudna sprawa.
Ja przechodziłem coś takiego dwukrotnie. Po raz pierwszy w przypadku mamy byłem totalnie nieprzygotowany psychicznie, po prostu pojechałem z nią na onkologię zawieźć na badania, po czym lekarka wzięła mnie na bok i oznajmiła wprost że mamie zostały 3-4 miesiące życia, ja miałem wtedy jakieś 25 lat i było to dla mnie jak uderzenie młotkiem w głowę, za chwilę miałem wyjść na korytarz do mamy i udawać że wszystko jest OK - masakra. Jednak mama umiała sobie sama to poukładać, dziś z perspektywy czasu wiem że ona w swojej chorobie była najsilniejsza z nas wszystkich, chciała wszystko wiedzieć, być świadoma swojego stanu zdrowia i rokowań, nie użalała się nad sobą. Od tej diagnozy przeżyła jeszcze 6 lat - co w/g lekarzy prowadzących było niewytłumaczalnym cudem.
Z moim tatą było gorzej, tzn. on nie chciał wiedzieć, znać szczegółów, wydaje mi się że nie miał motywacji do walki, bardzo szybko zmarł, nie miał siły na to wszystko.
Z punktu widzenia tych doświadczeń wiem że psychika to podstawa, chęć walki, motywacja, nastawienie. Moja mama była z natury bardzo pogodną, towarzyską osobą, jak się w chwili największej próby okazało niesamowicie silną i zdeterminowaną i dlatego wbrew jednoznacznym diagnozom pokonała chorobę i wywalczyła sobie te kilka lat życia. Tata przeciwnie - zamknięty w sobie, w dodatku był już wdowcem - z tego powodu na pewno też nie miał siły do walki.
Ja znalazłem na te trudne rozmowy taki sposób że rozmawiałem z tatą o jego chorobie jak o każdej innej, jak o zwykłym przeziębieniu, jest choroba trzeba ją wyleczyć nie ma co się rozwodzić nad tematem, leczymy i musi być dobrze. Z mojego punktu widzenia to najlepszy sposób, na to co będzie i tak nie masz większego wpływu, najwięcej chyba zależy od psychiki Twojego taty.
powodzenia
Ja przechodziłem coś takiego dwukrotnie. Po raz pierwszy w przypadku mamy byłem totalnie nieprzygotowany psychicznie, po prostu pojechałem z nią na onkologię zawieźć na badania, po czym lekarka wzięła mnie na bok i oznajmiła wprost że mamie zostały 3-4 miesiące życia, ja miałem wtedy jakieś 25 lat i było to dla mnie jak uderzenie młotkiem w głowę, za chwilę miałem wyjść na korytarz do mamy i udawać że wszystko jest OK - masakra. Jednak mama umiała sobie sama to poukładać, dziś z perspektywy czasu wiem że ona w swojej chorobie była najsilniejsza z nas wszystkich, chciała wszystko wiedzieć, być świadoma swojego stanu zdrowia i rokowań, nie użalała się nad sobą. Od tej diagnozy przeżyła jeszcze 6 lat - co w/g lekarzy prowadzących było niewytłumaczalnym cudem.
Z moim tatą było gorzej, tzn. on nie chciał wiedzieć, znać szczegółów, wydaje mi się że nie miał motywacji do walki, bardzo szybko zmarł, nie miał siły na to wszystko.
Z punktu widzenia tych doświadczeń wiem że psychika to podstawa, chęć walki, motywacja, nastawienie. Moja mama była z natury bardzo pogodną, towarzyską osobą, jak się w chwili największej próby okazało niesamowicie silną i zdeterminowaną i dlatego wbrew jednoznacznym diagnozom pokonała chorobę i wywalczyła sobie te kilka lat życia. Tata przeciwnie - zamknięty w sobie, w dodatku był już wdowcem - z tego powodu na pewno też nie miał siły do walki.
Ja znalazłem na te trudne rozmowy taki sposób że rozmawiałem z tatą o jego chorobie jak o każdej innej, jak o zwykłym przeziębieniu, jest choroba trzeba ją wyleczyć nie ma co się rozwodzić nad tematem, leczymy i musi być dobrze. Z mojego punktu widzenia to najlepszy sposób, na to co będzie i tak nie masz większego wpływu, najwięcej chyba zależy od psychiki Twojego taty.
powodzenia
"Wstaję - upadam, upadam - wstaję. Przegrywam walkę kiedy się poddaję"
- obyty.z.cu
- Doradca CU
- Posty: 7790
- Rejestracja: 28 lis 2008, 13:48
- Choroba: CU
- województwo: wielkopolskie
- Lokalizacja: wielkopolska- Leszno
Re: Choroby w rodzinie.
i ja się pod tym podpisuje,choć trzeba przyznać,że nie wszyscy potrafią rozmawiac o chorobie,o nieuniknionym.topost pisze:Ja znalazłem na te trudne rozmowy taki sposób że rozmawiałem z tatą o jego chorobie jak o każdej innej, jak o zwykłym przeziębieniu, jest choroba trzeba ją wyleczyć nie ma co się rozwodzić nad tematem, leczymy i musi być dobrze. Z mojego punktu widzenia to najlepszy sposób, na to co będzie i tak nie masz większego wpływu, najwięcej chyba zależy od psychiki Twojego taty.
powodzenia
Ukrywanie nic nie daje,prócz niepotrzebnych nerwów,takie zamiatanie problemów też nie.Problemy trzeba rozwiązywać.
Nie bez znaczenia jest też czas dla chorego,to on powinien decydować jak przeżyć ten czas.
Pozostaje też temat "szukania" na siłę metod alternatywnych,albo "dojść" do super lekarzy,nakręcających tylko niepotrzebnie nerwy i spokój.
Trzeba zaufać lekarzom,choć warto to kontrolować.W stosunku do osób starszych mają oni jakiś taki sposób myślenia...nie zawsze odpowiedni,czyli coś w stylu - swoje już przeżył i będzie co ma być-.Zawsze mnie to wkurzało,leczyć i badać trzeba zawsze,bez względu na diagnozę,wiek itp...Niestety niektórzy lekarze "ufni" w swoją nieomylność i zatraceni w komercji i "specjalizacji" swojego mistrzostwa zapominają że leczą ludzi,a nie ...następne sztuki.
Doradzałbym też szczerą rozmowę.
tu akurat miałem przykład w rodzinie.Lekarz z drugim stopniem specjalizacji w neurologi zmarł na raka krtani..3 dni od zachorowania i zdiagnozowania.teresa256 pisze:Czy to możliwe by w ciągu kilku miesięcy rak może się rozwinąć tak że już jest nie operacyjny o wymiarach 80mm x50mm, czy przez kogoś niedopatrzenie wcześniej nie został wykryty .
Miała ok. 60 lat i była dobrym lekarzem i przez myśl jej nie przeszło że na to jest chora.
Czyli można zastanawiać się nad tym,ale co to da..tylko nerwy.
Nie zawsze szukanie winnych na tym etapie ma sens.
„Przytulanie jest zdrowe. Wspomaga system immunologiczny, utrzymuje człowieka w dobrym zdrowiu, leczy depresje, redukuje stres, przywołuje sen, odmładza, orzeźwia, nie ma przykrych skutków ubocznych, jest więc po prostu cudownym lekiem ..."Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku" . https://senmaluszka.pl
- alate
- Moderator
- Posty: 862
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 18:28
- Choroba: CD
- województwo: świętokrzyskie
- Lokalizacja: Starachowice
Re: Choroby w rodzinie.
obyty.z.cu pisze:Nie zawsze szukanie winnych na tym etapie ma sens.
a ja myślę, że na żadnym etapie nie ma sensu
trudno tu cokolwiek sensownego doradzić, ale jeśli chodzi o rozmowę z chorym, to ja jestem zdania, żeby nie mówić mu prawdy. Po co ? Lepiej żeby miał siłę do walki z chorobą, a nie zamartwiał się swoim stanem, rodziną... w takim przypadku lepiej nie wiedzieć..
Crohn ? Z tym da się żyć !
-
- Początkujący ✽✽
- Posty: 144
- Rejestracja: 03 cze 2014, 23:01
- Choroba: CU
- województwo: świętokrzyskie
- Lokalizacja: kielce
Re: Choroby w rodzinie.
Nawet jak bym chciała to nie wiem jak to zrobić . Czasami wydaje mi się że wie lub się domyśla a udaje .że nie wie . Naprawdę nie wiem co robić .Najgorsze jest czekanie na wycinki z węzłów .alate pisze:żeby nie mówić mu prawdy. Po co ?
-
- Specjalista od Spraw medycznych
- Posty: 10316
- Rejestracja: 04 mar 2004, 16:08
- Choroba: CD u dziecka
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Choroby w rodzinie.
Ale nieoperacyjny to dziś nie koniec świata. Nieoperacyjność nie zależy od wielkości guza, ale od tego czy są przerzuty i jakiego typu jest nowotwór.
Co prawda nowotwór płuc to ten z niewielkimi szansami na długie prężycie, ale chemioterapia jest coraz skuteczniejsza. Są leki celowane w nowotwory, które mają określone mutacje. Ważne jest więc gdzie tata będzie się leczył i jaki jest san ogólny, bo nie każdemu można podać każdą chemię.
Co prawda nowotwór płuc to ten z niewielkimi szansami na długie prężycie, ale chemioterapia jest coraz skuteczniejsza. Są leki celowane w nowotwory, które mają określone mutacje. Ważne jest więc gdzie tata będzie się leczył i jaki jest san ogólny, bo nie każdemu można podać każdą chemię.
Przyłacz się do Towarzystwa J-elita. Działamy dla waszego dobra, ale bez Waszej pomocy niewiele zrobimy.
-
- Debiutant ✽
- Posty: 5
- Rejestracja: 04 paź 2016, 09:01
- Choroba: w trakcie diagnozy
- województwo: mazowieckie
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Choroby w rodzinie.
No dokładnie medycyna się rozwija i warto się nie podawać i trwać w tym jak tylko można.