Młoda lekarka i stary szewc. Odgrywają scenę, w której śmierć jest na pierwszym planie. Spektakl reżyseruje ksiądz. I jest to ksiądz niezwykły. Sam ciężko chory uczy studentów medycyny, jak mówić o najtrudniejszych rzeczach. Materiał "Faktów" TVN.
I to jest to,co powinno być obowiązkowe w programie nauczania lekarzy.Ksiądz Jan Kaczkowski z Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio dobrze wie, co można i trzeba powiedzieć nieuleczalnie chorym pacjentom. Sam też cierpi na nowotwór. Przekonuje, że dobra rozmowa pomaga. Samym chorym i ich bliskim.
- My pacjenci oczekujemy tzw. czasu wysokiej jakości. Czyli, że pan doktor poświęci mi 7 minut, ale to 7 minut będzie dla mnie. Nie będzie trzy razy odbierał telefonu, nie będzie chodziła pani pielęgniarka czy sprzątająca z mopem - mówi ks. Kaczkowski.
Wielki szacunek dla tego księdza,za walkę z chorobą i uczenie innych jak być ...człowiekiem.
Spotkałem w swoim doświadczeniu chorego wielu lekarzy,najczęściej bardzo empatycznych,niestety ,wielu niestety zbyt skupionych na sobie by zobaczyć "chorego i jego uczucia".Często traktujących wizytę chorego jako "jeszcze jeden chory",recepta i do widzenia.
Często kasa ważniejsza niż pacjent,a nawet odwrotnie - kasa to pacjent = sztuka jak na półce w markecie.
Nie zawsze leczenie polega na podawaniu leków,czasem trzeba skłonić chorego do pokazania im ,że choroba to nie wyrok.
Leczenie to nie tylko leki,ale i psychika,bez której nic nie będzie dobrze.
Trzeba im pokazać życie także z nieuleczalnymi czy przewlekłymi chorobami.
Akceptacja to nie wyrok,a życie od nowa z bonusami i ograniczeniami,ale normalne życie
Dobrze że są ludzie którzy chcą innym pokazać to...,i dobrze że są ludzie którzy chcą się tego uczyć.
http://natemat.pl/91459,ks[b]-jan-kaczk ... -to-spadaj[/b]