Myślę, że nieurodzenie chorego dziecka nie jest wyrządzaniem krzywdy - bo niby komu mamy mu ją wyrządzić, skoro go jeszcze nie ma? A patrzeć na urodzone, ale chore - z mojej perspektywy jest to coś nie do przyjęcia. Skoro dziecko miałoby być najważniejszą i kochaną osobą przeze mnie, a obdarzoną przeze mnie swoją chorobą, z silnymi bólami... wolałbym skonać niż kogoś czymś takim obdarzyć... a tym bardziej swoje dziecko.withapain pisze:W drugim wypadku dziecka nie podjęcie ryzyka oznaczałoby w ogóle nieurodzenie się tego dziecka.
To skazywanie kogoś kogo kochamy na wieczną opiekę, dzielenie się bólem, niepewnością, co będzie jutro, i patrzenie jak wspólnie ze mną mną cierpi - to wszystko czego nie chcemy dawać ukochanej osobie. Czy to jest dziwne? Dla ukochanej osoby chcemy wszystkiego najlepszego, a nie skazywać na opiekę i podcieranie tyłka...withapain pisze:może to kwestia dumy?
To dylemat żywcem wyjęty z trylogii Zmierzch - ona chce być jak on, on nie chce życia dla niej takiego jakie on ma - a oboje się kochają.