Mnie ta dieta SCD też bardzo interesuje, tym bardziej że ja u siebie zauważyłem ogromną różnicę w jakości życia trochę nieświadomie idąc w tym właśnie kierunku czyli eliminując cukry proste z diety i ograniczając źródła węglowodanów złożonych. Nie raz już pisałem to na forum że poprawa była bardzo duża i co ciekawe nastąpiła bardzo szybko.
I wszystko fajnie i nawet mam dużą ochotę wypróbować to SCD na sobie tylko nie bardzo wyobrażam sobie to w praktyce, otóż w tej chwili zjadam ok. 2800 - 3000 kcal, mój rozkład makroskładników wygląda mniej więcej tak: białko - 2g/kgmc, węglowodany - 4,6g/kgmc, tłuszcze 1,4g/kgmc, przy tej diecie i określonej aktywności fizycznej utrzymuję wagę i dosyć dobre samopoczucie (ilość energii etc.).
Jak teraz zachować kaloryczność i jednocześnie obciąć te węglowodany ? Najprościej byłoby zastąpić te kalorie tłuszczem bo jest najbardziej kaloryczny ale jak to zrobić w praktyce? Wypijać pół butelki oleju dziennie?
Na szybko w programie do diety obciąłem te węgle (w moim przypadku to tylko ryż i ziemniaki) i na dzień dobry dostałem ok. - 1700 kcal, czyli raz że chudnę na potęgę, dwa umieram z głodu, trzy żyję tylko pod warunkiem że nie ruszam się z łóżka
Oj dużo kombinowania żeby to jakoś mądrze skomponować, ale postaram się jakoś przebrnąć.
PS. dodaję w formie edycji po przeczytaniu postu Michała:
ja jestem tak nienormalny, od co najmniej dwóch lat jem pod rozpiskę, oczywiście nie ślepo co do grama i nie robię wielkiego halo z powodu odstępstw i grzechów, ale mam rozpisaną i wyliczoną dietę i jej się trzymam, właśnie po to żeby nie liczyć z kalkulatorem każdego posiłku, wiem z góry ile jem kalorii i w jakich proporcjach. Może jestem kosmitą ale tak już mam, zaraziłem się tym i jest mi z tym bardzo dobrze