muszę napisać, a podobnego tematu nie widziałam. strasznie mnie wkurza takie "machanie ręką" na moje dolegliwości, chorobę i wszystko, co złe poza tym. ja rozumiem, że chcą mnie (chyba) podnieść na duchu swoim optymizmem, ale mi to raczej zalatuje olewaniem niż troską. przecież nie wymagam, żeby interesowali się moim stanem, nie zamęczam opowiadaniem o swoim stanie. na pytania o samopoczucie nie odpowiadam co prawda po amerykańsku "wszystko super", tylko "jakoś" z wyraźnym uśmiechem, lub "różnie" - też uśmiechnięta. i od większości osób słyszę takie "a tam! zdrowa będziesz! wszystko będzie super". i nie jest tak, że ja się obrażam, tylko tłumaczę, że może tak, a może nie, nie jest źle, ale nie narzekam... wkurza mnie, że za każdym razem spotykając niektóre osoby wysłuchuję najpierw szeregu niepotrzebnych pytań, a potem tych "machających" wypowiedzi.
wiem, że powinnam sama machnąć na te słowa ręką, ale jakoś nie potrafię... to samo z moją ciążą z problemami - takie "a tam! dobrze będzie" w lekceważącym tonie strasznie mnie wkurza. i mam wrażenie, że to raczej ciekawość tych osób każe im wciąż pytać, a hodowane w rodzinie słowne poklepywanie po ramieniu na odczepkę weszło im w krew na tyle, że nie słyszą jakim tonem to mówią (takim lekceważącym właśnie)...
a co Was wkurza najbardziej? nie pytam o rady, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie są różni i część z nich nigdy się nie zmieni, a lubić wszystkich tez nie muszę. bo dla mnie moja choroba to część mnie, część mojej fizjologii i dla mnie całkowicie normalna już