Partnerstwo, związek

problemy, sukcesy, radość

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
fidar_1
Debiutant ✽
Posty: 23
Rejestracja: 03 wrz 2017, 09:18
Choroba: nie ustalono
województwo: pomorskie

Partnerstwo, związek

Post autor: fidar_1 » 04 wrz 2017, 19:41

Witajcie

Podzielcie sie jak u Was wygladaja związki porozumienie wsparcie w chorobie co tolerujecie czego nie
Czy ktoś z Was poznał niedawno kogoś lub jak to wyglądało na poczatku znajomości
Bede bardzo wdzieczny ..........

Jak cos umiescilem swoj problem w innym dziale jesli jestescie chetni przeczytac to dziekuje

Poznałem...
Dzial centrum powitań tytuł Poznałem...

Pozdrawiam

edytowany temat zgodnie z regulaminem
pandziaak

Awatar użytkownika
Noelia
Moderator
Posty: 2442
Rejestracja: 11 kwie 2017, 01:03
Choroba: CU u partnera
województwo: łódzkie

Re: PARTNERSTWO ZWIĄZEK

Post autor: Noelia » 06 wrz 2017, 01:34

Chyba lepiej, jak odpiszę na wszystko tutaj, w odpowiednim dziale.
fidar_1 pisze:Noelio.....tyle jestescie razem....tyle przeszliscie a jeszcze macie nie wyjasnione sytuacje i twoj maz ciagle sie z czyms ukrywa-zamyka? to jak to zwalczaliscie te nieporozumienie i jak znalezliscie lekarstwo na je znalezienie? tyle przeszlas podziel sie prosze.....
Nie no, my nie mamy żadnych nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji (jak to nazwałeś), w naszym małżeństwie to wszystko perfekto, miłość kwitnie, a namiętność to serio jak na pierwszej randce, więc to nie jest mój problem.

Nie wiem, w jakich sytuacjach Twoja dziewczyna "zamyka się w sobie", ale mój mąż to przede wszystkim nie chce, żebym widziała go w chwilach, gdy męczą go silne bóle - jedna osoba mi napisała, że to dlatego, że nie chce mi pokazać, że da się złamać.

I wiesz przecież, jaką "specyfikę" mają te choroby, biegunka, wymioty itp.
Mój miał nieraz takie momenty, że jedno i drugie naraz + ból tak silny, że chwilami aż jakby tracił przytomność - więc trzymałam go wtedy i byłam przy nim - a on potem przeżywał nie to, że tak mu się nagle pogorszyło, tylko bardziej to, że go widziałam w takim stanie :neutral:
S_Gosia pisze:Ja nie jestem osobą chorą na nzj ale gdy mnie coś boli.... ale tak mocno, to nie znoszę, gdy ktoś przychodzi, głaszcze, co chwilę pyta czy pomóc... na porodówce gdy bardzo bolało, to myślałam, że pobiję mojego męża jeśli jeszcze raz coś do mnie powie, albo, że w ogól się odezwie
To ja miałam na odwrót na porodówce ;)
Nie wytrzymałabym bez męża i bardzo doceniałam, że był przy mnie cały czas, kilkanaście godzin, trzymał, głaskał właśnie ;), pocieszał i uspokajał.

Pamiętam, jak mi łzy na policzkach całował, a wyglądałam wtedy (i czułam się) najkoszmarniej w całym życiu - w ogóle to nie wiem, czy kobieta może wyglądać gorzej niż podczas porodu ;)
Nie wyobrażam sobie tego bez niego, tak go ściskałam, że miał potem zadrapania i siniaki :lol:

Czyli jak widać, w tej kwestii różnimy się z mężem o 180 stopni.
Gdy mnie coś boli (czyli regularnie raz na miesiąc :razz:) to uwielbiam, gdy przytula i co chwilę pyta, jak się czuję, czy mi lepiej, czy mi coś przynieść, czy kocyk, czy herbatkę ziołową :lol:

Ale widzę, że jednak jestem w mniejszości, że innych to wręcz irytuje i wkurza - hmm, a myślałam, że to zależy bardziej od płci po prostu - że ja jako kobieta potrzebuję troski, czułości i opieki, a on jako silny i twardy facet ;) o mnie dba, ale sam dla siebie tego nie potrzebuje - czyli trochę wierzyłam w taki jakby stereotyp.

Musisz sam rozeznać, jaki charakter ma Twoja kobieta pod tym względem.
Pandziaak pisze:powiem szczerze, że gdy zobaczyłam pierwszy post, myślałam, że pisze nastolatek
Ja tak samo pomyślałam ;)
taloca pisze:Fajnie jest wiedzieć, że jest ktoś do kogo można się zwrócić po pomoc, że jest, że czeka, ale nie narzuca się.
Właśnie - daj jej do zrozumienia, że jesteś w razie czego, że w każdej chwili możesz pomóc, gdyby coś się działo - ale sam z siebie się nie narzucaj.
taloca pisze:bo na dzień dzisiejszy jest to choroba nieuleczalna, nieobliczalna, mecząca i trzeba z nią żyć do końca.
Z tego wszystkiego najgorsza jest dla mnie nieobliczalność.
Nigdy nie wiadomo, co kolejny dzień przyniesie...

I trudno cokolwiek zaplanować - nie raz musieliśmy zrezygnować z jakiegoś wyjścia, wyjazdu, imprezy przez chorobę, a mąż miał z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia - że przez jego zdrowotne problemy ja nie mogę w pełni korzystać z życia i takie tam - oczywiście mówiłam mu, że to nie ma dla mnie znaczenia i że takie obwinianie się jest bez sensu, ale...wiadomo :(
Doradca CU

CU u męża - diagnoza 13.04.17

https://jelito.net - ważne informacje o chorobach zapalnych jelit (NZJ)

https://astheria.pl - polecam! 🖤

Don't fight in the North or the South. Fight every battle, everywhere, always, in your mind.
Everyone is your enemy, everyone is your friend. Every possible series of events is happening all at once.
Live that way and nothing will surprise you. Everything that happens will be something that you've seen before.

Awatar użytkownika
obyty.z.cu
Doradca CU
Posty: 7790
Rejestracja: 28 lis 2008, 13:48
Choroba: CU
województwo: wielkopolskie
Lokalizacja: wielkopolska- Leszno

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: obyty.z.cu » 06 wrz 2017, 17:55

Noelia pisze:Nie no, my nie mamy żadnych nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji (jak to nazwałeś), w naszym małżeństwie to wszystko perfekto, miłość kwitnie, a namiętność to serio jak na pierwszej randce, więc to nie jest mój problem.
tu przesadziłaś, nie ma takich małżeństw czy związków.
Tak się nie da...co to za życie bez ..nuda normalnie
.
Noelia pisze:taloca napisał(a):
bo na dzień dzisiejszy jest to choroba nieuleczalna, nieobliczalna, mecząca i trzeba z nią żyć do końca.
Z tego wszystkiego najgorsza jest dla mnie nieobliczalność.
Nigdy nie wiadomo, co kolejny dzień przyniesie...

I trudno cokolwiek zaplanować - nie raz musieliśmy zrezygnować z jakiegoś wyjścia, wyjazdu, imprezy przez chorobę, a mąż miał z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia - że przez jego zdrowotne problemy ja nie mogę w pełni korzystać z życia i takie tam - oczywiście mówiłam mu, że to nie ma dla mnie znaczenia i że takie obwinianie się jest bez sensu, ale...wiadomo
tylko wszyscy którzy sa w związkach to wiedzą, a "nowi" muszą się tego nauczyć.
Rozumiem że fidar_1 jest pełen dobrej woli, ale tak naprawde chyba nie zrozumie, o czym my/wy piszecie, dopóki sam nie przeżyje sytuacji.
Gdy wszystko ustawione, umówione, jakaś impreza a tu zaostrzenie i koniec, Nie da się iść gdziekolwiek, i zamiast super zabawy jest pozostanie w domu, ona zamknieta w wc z płaczem, a on "wściekły".
Ona mu mówi to idź sam, a on odpowie że sam nie pójdzie, ona czuje się winna, więc zbiera się w sobie, i idzie, nic nie zje, nic nie wypije, a on się pyta : jak się bawisz kochanie ?
;)
a następnym razem pójdzie sam z kuplami na mecz albo na piwko...
a ona będzie szczęśliwa że ma wreszcie chwilę spokoju dla siebie ;)

i choćby nie wiem co tu fidar_1 napisał, to dopóki czegoś takiego nie przeżyje , dopóki sam w takiej sytuacji nie będzie, to będzie tylko...gdybanie...

sorki..za czarnowidztwo, mam zły dzień ;)

a z tym wiekiem "40" to...sam nie wiem...chyba w tym wieku byłem już za dojrzały.
Ale to też inne czasy były, o wszystko trzeba było walczyć.
„Przytulanie jest zdrowe. Wspomaga system immunologiczny, utrzymuje człowieka w dobrym zdrowiu, leczy depresje, redukuje stres, przywołuje sen, odmładza, orzeźwia, nie ma przykrych skutków ubocznych, jest więc po prostu cudownym lekiem ..."Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku" . https://senmaluszka.pl

Awatar użytkownika
Anette28
Junior Admin
Posty: 3607
Rejestracja: 16 lis 2008, 22:17
Choroba: CD
województwo: wielkopolskie
Lokalizacja: Holandia/Helmond
Kontakt:

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Anette28 » 06 wrz 2017, 21:23

obyty.z.cu pisze: Noelia napisał(a):
Nie no, my nie mamy żadnych nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji (jak to nazwałeś), w naszym małżeństwie to wszystko perfekto, miłość kwitnie, a namiętność to serio jak na pierwszej randce, więc to nie jest mój problem.

tu przesadziłaś, nie ma takich małżeństw czy związków.
Tak się nie da...co to za życie bez ..nuda normalnie .
też się z Tobą zgadzam obyty z cu, brzmi jak bajka na dobranoc
~Nie ma sensu życia tylko życiu trzeba nadać sens~
*Hoe minder mensen weten, hoe beter ze leven*

CD od 2002
Ileostomia 18.11.2012

Awatar użytkownika
S_Gosia
Aktywny ✽✽✽
Posty: 661
Rejestracja: 21 sty 2017, 21:41
Choroba: CU u dziecka
województwo: dolnośląskie
Lokalizacja: Lubin

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: S_Gosia » 06 wrz 2017, 22:13

Pandziaak pisze:
obyty.z.cu pisze: Noelia napisał(a):
Nie no, my nie mamy żadnych nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji (jak to nazwałeś), w naszym małżeństwie to wszystko perfekto, miłość kwitnie, a namiętność to serio jak na pierwszej randce, więc to nie jest mój problem.

tu przesadziłaś, nie ma takich małżeństw czy związków.
Tak się nie da...co to za życie bez ..nuda normalnie .
też się z Tobą zgadzam obyty z cu, brzmi jak bajka na dobranoc
No ja też ;)
Ale żeby nie było... to nie jest zmasowany atak na Noelia ;)
Gosia - mama Krzysia (ur. 2004r.)
diagnoza: 12.01.2017r. - CU u dziecka
Asamax 500mg 2x3, Imuran 1x50mg, D-Vitum Forte 4000j.m., Ecomer, Vivomixx kapsułki, Sanprobi ibs - czekamy na remisję


Wygrana majowa i czerwcowa Lista Naszych Przebojów 2017 :)

fidar_1
Debiutant ✽
Posty: 23
Rejestracja: 03 wrz 2017, 09:18
Choroba: nie ustalono
województwo: pomorskie

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: fidar_1 » 07 wrz 2017, 00:04

[/quote]
tylko wszyscy którzy sa w związkach to wiedzą, a "nowi" muszą się tego nauczyć.
Rozumiem że fidar_1 jest pełen dobrej woli, ale tak naprawde chyba nie zrozumie, o czym my/wy piszecie, dopóki sam nie przeżyje sytuacji.
Gdy wszystko ustawione, umówione, jakaś impreza a tu zaostrzenie i koniec, Nie da się iść gdziekolwiek, i zamiast super zabawy jest pozostanie w domu, ona zamknieta w wc z płaczem, a on "wściekły".
Ona mu mówi to idź sam, a on odpowie że sam nie pójdzie, ona czuje się winna, więc zbiera się w sobie, i idzie, nic nie zje, nic nie wypije, a on się pyta : jak się bawisz kochanie ?
;)
a następnym razem pójdzie sam z kuplami na mecz albo na piwko...
a ona będzie szczęśliwa że ma wreszcie chwilę spokoju dla siebie ;)

i choćby nie wiem co tu fidar_1 napisał, to dopóki czegoś takiego nie przeżyje , dopóki sam w takiej sytuacji nie będzie, to będzie tylko...gdybanie...

sorki..za czarnowidztwo, mam zły dzień ;)

a z tym wiekiem "40" to...sam nie wiem...chyba w tym wieku byłem już za dojrzały.
Ale to też inne czasy były, o wszystko trzeba było walczyć.[/quote]


Witaj, dzięki.........
Ale ja chce tylko to ona nie chce....... ja ja kocham iw szystko zaakceptuje choc trochę mam żal że od początku znajomości dobrze i jasno mi tego nie przedstawiła.................ale chciała dobrze jak napisąła mi dawała nam szanse
Ja ja kocham i nie jestem kimś kogo mogą przestraszyć takie sprawy. Wiele w życiu też przeszedłem.
Dlatego co zrobic aby przekonała sie do mnie?
Odnośnie wyjsć mówiła mi zesto odmawiała nasze juz spotkania i miala wyrzuty z tego powodu
Dlatego jak juz chyba psychicznie i fizycznie sie załąmała w sobote podjęła decyzje rozstania sie
Troche to było nale dla mnie jak siekierą przez głowe. Rozkochała mnie w sobie i tak nagle rzuciła hmmmmm....zabolało
zapewniajac że jestem cudownym i wspaniałym człowiekiem i nie chce mnie zadreczac poniewaz ma strach i ta choroba zabiera jej siły
Ja non stop jej deklarowałem wszystko i dostosywałem sie
Korzystając z Waszych porad pisze do niej rzadko i informuje o tym ze jestem czekam i kocham oraz aby przemyślała na spokojnie jak si e lepiej poczuje jeszcze raz wszystko że nie przyjąłem jej decyzji sobotniej pod wpływem emocji i bolu
Co do wyjść to bez problemu zrozumiem , nie zalezy mi na nich tylko na niej , kumpli też z calym szacunkiem dl anich sa na drugim miejscu ;)
Kocham ja i wszysto zrozumiem !
Nie rozumiem tylko faktu ze tak nagle , postawila na jedna karte nasze pięknie rozwiniete uczucia, ze nie chce mi dac szansy, ze ucieka.
I martwi mnie fakt ze sama od siebie nic nie napisze nawet zwyklego smsa co u ciebie ? ;-////

Jeśłi chodzi o wiek uważasz żę jestem za mało dojrzały ? ;)))

fidar_1
Debiutant ✽
Posty: 23
Rejestracja: 03 wrz 2017, 09:18
Choroba: nie ustalono
województwo: pomorskie

Re: PARTNERSTWO ZWIĄZEK

Post autor: fidar_1 » 07 wrz 2017, 00:21

Noelia pisze:.... :(
Co radzisz co mam zrobić aby być przy niej tak jak Ty przy męzu
Czemu milczy i jest cisza nic nie napisze nawet od siebie ;-///

Czasem mam błedne myśłi i dochodzi mnie fakt że przestała coś do mnie czuc lub sie jej znudziłem albo odnowił jej sie jakis stary kontakt uczuciowy lub poznała kogos nowego i zwyczajnie mi kłamie ..;-//// pomimo zapewnien i że jest szczera i zaprzecza mocno moim domyslom

Jacekx
Znawca ❃❃
Posty: 2717
Rejestracja: 29 lip 2006, 21:24
Choroba: CU
województwo: pomorskie
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Jacekx » 07 wrz 2017, 11:08

S_Gosia pisze:
Pandziaak pisze:
obyty.z.cu pisze: Noelia napisał(a):
Nie no, my nie mamy żadnych nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji (jak to nazwałeś), w naszym małżeństwie to wszystko perfekto, miłość kwitnie, a namiętność to serio jak na pierwszej randce, więc to nie jest mój problem.

tu przesadziłaś, nie ma takich małżeństw czy związków.
Tak się nie da...co to za życie bez ..nuda normalnie .
też się z Tobą zgadzam obyty z cu, brzmi jak bajka na dobranoc
No ja też ;)
Ale żeby nie było... to nie jest zmasowany atak na Noelia ;)
Też się zgadzam z Wami :friends: , ale ja mam trochę inne priorytety niż Noelia i Wy chyba też podobne jak ja macie...przepraszam kiedyś nawet o te priorytety żeśmy się tu pokłócili na Forum i to ostro

Przypomnę... moim i mojej :girl2: Żony priorytetem są Dzieci i Wnuki ... czy ogólnie Rodzina .
Dzieci i Wnuków dobro jest zawsze na pierwszym miejscu a my raczej w cieniu ...,

Ponieważ fidar... nie jest w związku rodzinnym, więc myślę, że dla niego priorytetem może być druga strona związku.
Myślę też, że czasami dobrze być obok nawet w cieniu, ale blisko ( jak przyjaciel) a zdarzy się, że czasami zostanie to docenione a może w przyszłości, kto to wie...
Idealny związek to przyjaźń między bliskimi osobami, ale cóż nie zawsze nasze temperamenty w tym pomagają...jest to raczej rzadki przypadek.
Przyjaźń czasami trzeba próbować hodować nawet przez całe życie do końca i być do końca...

Znam takie przypadki w małżeństwach, gdy zabraknie tej drugiej strony, bo odeszła do... to dopiero to bycie zostaje właściwie doceniane a zostaje tylko pamięć czy zdjęcie na fortepianie czy pianinie :smutny: .
Według mnie warto być w związku wartościowym dla nas nawet ciut obok w cieniu tej drugiej strony przez długie lata...
Tu polecam wzór z literatury, czyli Noce i Dni i związek Bogumił i Barbara.

Wybaczcie, ale ja jestem wychowany w innych czasach, weźcie to, jako poprawkę do tego, co napisałem.

Poza tym związek czasami można przegadać a nawet zagłaskać :idea:

Cześć :uciekam: w real, czyli życie, bo jak Edyta Gepert Kocham Cię życie ...
https://www.youtube.com/watch?v=vyp9pIoC-gY
Ostatnio zmieniony 07 wrz 2017, 21:55 przez Jacekx, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Anette28
Junior Admin
Posty: 3607
Rejestracja: 16 lis 2008, 22:17
Choroba: CD
województwo: wielkopolskie
Lokalizacja: Holandia/Helmond
Kontakt:

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Anette28 » 07 wrz 2017, 12:05

Jacekx pisze:Poza tym związek czasami można przegadać a nawet zagłaskać :idea:
Cześć :uciekam: w real, czyli życie, bo jak Edyta Gepert Kocham Cię życie ...
https://www.youtube.com/watch?v=vyp9pIoC-gY
znów zaczynasz, kolejny taki wpis w poważnych tematach i nie interesują mnie Twoje intencje
Jacekx pisze:rzypomnę... moim i mojej :girl2: Żony priorytetem są Dzieci i Wnuki ... czy ogólnie Rodzina .
Dzieci i Wnuków dobro jest zawsze na pierwszym miejscu a my raczej w cieniu ...,
każdy ma swoje priorytety i grunt, ze dobrze mu się z nimi żyje
~Nie ma sensu życia tylko życiu trzeba nadać sens~
*Hoe minder mensen weten, hoe beter ze leven*

CD od 2002
Ileostomia 18.11.2012

Jacekx
Znawca ❃❃
Posty: 2717
Rejestracja: 29 lip 2006, 21:24
Choroba: CU
województwo: pomorskie
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Jacekx » 07 wrz 2017, 12:07

Przepraszam piszę prawdę ... Kocham życie... dlatego w nie :uciekam:
Życie zaś to Komedia Ludzka polecam Honoré de Balzac

kolejny post nie na temat, jeszcze jeden taki incydent, a otrzymasz oficjalne ostrzeżenie
pandziaak

Awatar użytkownika
obyty.z.cu
Doradca CU
Posty: 7790
Rejestracja: 28 lis 2008, 13:48
Choroba: CU
województwo: wielkopolskie
Lokalizacja: wielkopolska- Leszno

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: obyty.z.cu » 07 wrz 2017, 13:12

S_Gosia pisze:
Pandziaak pisze:
obyty.z.cu pisze: Noelia napisał(a):
Nie no, my nie mamy żadnych nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji (jak to nazwałeś), w naszym małżeństwie to wszystko perfekto, miłość kwitnie, a namiętność to serio jak na pierwszej randce, więc to nie jest mój problem.

tu przesadziłaś, nie ma takich małżeństw czy związków.
Tak się nie da...co to za życie bez ..nuda normalnie .
też się z Tobą zgadzam obyty z cu, brzmi jak bajka na dobranoc
No ja też ;)
Ale żeby nie było... to nie jest zmasowany atak na Noelia ;)
Noelia chyba się zastanawia...;) nie martw się, wszystko przed Wami, te emocje, te przekomarzanie, a najlepsze jest właśnie godzenie po takiej "akcji"

fidar_1 czytałes wątki w tym dziale
Miłość, przyjaźń, rodzina
http://crohn.home.pl/forum/viewforum.php?f=54&start=50
„Przytulanie jest zdrowe. Wspomaga system immunologiczny, utrzymuje człowieka w dobrym zdrowiu, leczy depresje, redukuje stres, przywołuje sen, odmładza, orzeźwia, nie ma przykrych skutków ubocznych, jest więc po prostu cudownym lekiem ..."Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku" . https://senmaluszka.pl

Awatar użytkownika
Noelia
Moderator
Posty: 2442
Rejestracja: 11 kwie 2017, 01:03
Choroba: CU u partnera
województwo: łódzkie

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Noelia » 07 wrz 2017, 15:32

obyty.z.cu pisze:Noelia chyba się zastanawia... nie martw się, wszystko przed Wami, te emocje, te przekomarzanie, a najlepsze jest właśnie godzenie po takiej "akcji"
Obyty - haha, lubię Twoje poczucie humoru, serio! (nie ma emotki, bo muszę oszczędzać - ciężko się zmieścić w 10)
Jacekx pisze:Też się zgadzam z Wami , ale ja mam trochę inne priorytety niż Noelia i Wy chyba też podobne jak ja macie...przepraszam kiedyś nawet o te priorytety żeśmy się tu pokłócili na Forum i to ostro

Przypomnę... moim i mojej Żony priorytetem są Dzieci i Wnuki ... czy ogólnie Rodzina .
Dzieci i Wnuków dobro jest zawsze na pierwszym miejscu a my raczej w cieniu ...,
Jacek - heh, dokładnie o tym samym wątku od razu pomyślałam ;)
Tu z góry mówię, że mój post nie jest żadnym atakiem na Ciebie ani na nikogo innego.
Totalnie nie zgadzam się z Twoim zdaniem, ale szanuję je.
Każdy musi znaleźć swój sposób na szczęście i spełnienie.
Dopóki czyjeś podejście do życia nie szkodzi innym, to wszystko jest dozwolone.
Jak najbardziej możemy podyskutować, tylko proszę, nie pokłóćmy się znowu - a w każdym razie ja się będę bardzo starać.
I zresztą piszę tak ogólnie, nie nawiązuję do żadnej konkretnej osoby z forum.
fidar_1 pisze:Co radzisz co mam zrobić aby być przy niej tak jak Ty przy męzu
Czemu milczy i jest cisza nic nie napisze nawet od siebie ;-///
Na to nie ma dobrej odpowiedzi, każdy jest inny.
Może znajdź sobie jakieś zajęcie i nie rozmyślaj tak - poczekaj, jak się sprawa rozwinie.
Napisałeś jej już najważniejsze słowa, teraz cierpliwie poczekaj na reakcję.
Jest opcja, że to taka swoista gra z jej strony - też kiedyś udawałam chłodną i niedostępną, a moje myśli były zgoła inne.
obyty.z.cu pisze:tu przesadziłaś, nie ma takich małżeństw czy związków.
Tak się nie da...co to za życie bez ..nuda normalnie .
Pandziaak pisze:też się z Tobą zgadzam obyty z cu, brzmi jak bajka na dobranoc
S_Gosia pisze:No ja też
Ale żeby nie było... to nie jest zmasowany atak na Noelia
Haha, no co Wy :lol:

W którym miejscu tego zdania ja napisałam, że tak było zawsze i że tak będzie zawsze?
Fakt, że komuś aktualnie układa się w związku perfekcyjnie i że wciąż czuje pożądanie jak za dawnych, licealnych lat, naprawdę Was tak dziwi?

Związek to jest nieustanna praca i przez te wszystkie lata wypracowaliśmy sobie wiele skutecznych metod (dla naszego związku skutecznych - pewnie, że to nie jest uniwersalna recepta dla wszystkich par - nie ma takich uniwersalnych recept) radzenia sobie z nieporozumieniami.
I tak - teraz, w tym momencie, w którym to pisałam i piszę - jest idealnie, nie mamy żadnych "aktywnych" nieporozumień ani niewyjaśnionych sytuacji - i tak właśnie odpowiedziałam autorowi tematu na jego "sugestię".

Pewnie, że się kłócimy, w sensie o takie codzienne pierdoły (bo jeśli chodzi o jakieś poważne, życiowe sprawy i ogólne podejście do życia to akurat jesteśmy 100% zgodni i identyczni), a ja to w ogóle mam bardzo porywczy, dziki charakter i muszę się trochę powściekać i powydzierać.

On dla odmiany jest zawsze opanowany, najpierw pozwala mi się wykrzyczeć, potem próbuje uspokoić i pyta, czy już mi przeszło :lol:, a na końcu rozmawiamy tak długo, aż wszystko będzie całkowicie wyjaśnione - i choćbyśmy mieli trzaskać drzwiami na początku, to zawsze doprowadzamy takie sprawy do samego końca.
Nie boimy się rozmawiać tak w 4 oczy i poruszyliśmy setki bardzo trudnych tematów.

Nigdy nie mieliśmy żadnych poważnych kryzysów ani nawet tzw. "cichych dni", wszystko rozwiązujemy na bieżąco, nie zamiatamy żadnych problemów pod dywan i nigdy nie zasypiamy pokłóceni, to jest nasza podstawowa zasada od lat.

I to miałam na myśli pisząc, że "u nas miłość kwitnie" - bo od lat bardzo się o to staramy i walczymy ze wszystkich sił - a dobrze wiem, że nie wszystkie pary tak pracują nad swoimi relacjami, bo znam takich wiele.

I już w tym właśnie "burzliwym i kontrowersyjnym" wątku wyraźnie napisałam, że mąż zawsze będzie dla mnie najważniejszy, a ja dla niego zawsze będę na pierwszym miejscu.
Córa kiedyś wyfrunie założyć sobie własną rodzinę, więc to o siebie nawzajem musimy dbać najmocniej jak się da, a nie większość naszej czułości i troski przelewać na dziecko - bo koniec końców zostaniemy znowu tylko we dwoje (i super).

Bo jak rozmawiam z niektórymi (niestety z wieloma...) koleżankami (na podobnym etapie życiowym jak ja, czyli mąż + kilkuletnie dziecko albo dzieci) to często serio nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.
W kółko tylko o tych dzieciach, jaka laurka, obrazek, wierszyk, któryś tam ząbek - jakby to ich jedyna pasja była - i jeszcze seplenią do tych swoich dzieci jak do szczeniaków, a do mężów to tylko czasem coś ponuro odburkną od niechcenia.

Ewidentnie ich partnerzy są co najmniej lekko odepchnięci na dalszy plan - i bardzo im współczuję takiego uczucia w związku.
Dzieci podobno często śpią razem z nimi w sypialni albo nawet w łóżku - to potem nic dziwnego, że namiętność powoli gaśnie.

Albo któraś narzeka, że ona już nawet siły nie ma na seks, bo w domu tyle roboty, kurze zetrzeć, w szafie poukładać i skarpetki w szufladach sparować trzeba, a potem wieczorem to pada na twarz ze zmęczenia.
Ja np. mam to gdzieś, nie muszę mieć domu jak z katalogu Ikea ani porządku na półkach, wolę się z mężem pokochać, a od nieumytych okien czy niewyprasowanych ciuchów to nikt nie umrze.
Zawsze jedno trzeba poświęcić dla drugiego i wybrać, co jest priorytetem.
A po takich spotkaniach z tymi koleżankami i tym seplenieniu zawsze się czuję, jakbym się cofnęła kilka lat w rozwoju.

One zapewne myślą o mnie, że nie dojrzałam do bycia matką, a ja o nich myślę, że przez to macierzyństwo zatraciły po drodze to, co powinno być w życiu najważniejsze.
I ja czuję się szczęśliwa i spełniona, a one - takie mam wrażenie po rozmowach z nimi - jakoś nie za bardzo - tylko te dzieci sensem życia.
A jeśli chodzi o ich partnerów, to mam wrażenie, że oni żyją obok siebie - a nie razem.

Już nie mówiąc o tym, że spora część to po urodzeniu dziecka nieźle zaniedbała swój wygląd.
I nie mam tu na myśli makijażu, bo mąż też mnie woli bez, totalnie naturalną.
Ale wiecznie przylizane włosy, zero formy (sama biegałam po porodzie - żadnej innej się nie chciało, a nie oszukujmy się, że z figurą to samo nic się nie zrobi), rozciągnięte dresy...

Szczerze mówiąc jestem w lekkim szoku, że fragment "miłość kwitnie i teraz w naszym małżeństwie jest perfekto" oraz fakt, że po kilkunastu latach razem nadal można czuć się namiętnie jak na pierwszej randce, wywołały takie zdziwienie - że to zbyt piękne i jak w romantycznej baśni.

Jestem kiepską matką, nieidealnym pracownikiem, do kitu panią domu, wiele rzeczy mi się w życiu nie udało, ale miłość trafiła mi się właśnie jak z bajki, dokładnie tak, to jest dobre słowo - i jeśli kogoś to irytuje, to nic na to nie poradzę.

Nawet pamiętam jak w ostatniego sylwestra (wyjechaliśmy bez córki - i często tak robimy, co zawsze bardzo oburza moje znajome "matki polki" - bo co z nas za rodzice, że potrafimy na tydzień zostawić naszą córkę u jej ukochanych dziadków...), po super nocy we dwoje w cudownym miejscu, pomyślałam, że to wszystko między nami jest aż nierealnie udane i że w tym roku - a jak nie w tym, to w następnym - w końcu się wszystko zawali - no i cóż, w tym roku trafiło się CU i to od razu w pakiecie z mega zaostrzeniem - a co w następnym będzie?

A jak z jego zdrowiem było w szpitalu bardzo nieciekawie, potworne sny mnie często męczyły, to tyle razy myślałam, że jak jemu coś się stanie, to mnie razem z nim będą musieli do trumny położyć i nawet mnie za bardzo nie interesuje, co z naszą córką wtedy będzie - jakoś sobie poradzi, dziadkowie się nią zaopiekują - bo ja sobie zwyczajnie nie wyobrażam życia bez męża.

Może to okrutne dla niektórych, ale my tak żyjemy i takie mamy podejście - skutki tego są takie, że wszyscy dookoła się dziwią, jak świetnie się dobraliśmy, jak super się dogadujemy i w ogóle jaką jesteśmy idealną parą.

Ale może coś za coś, nie wiem.
Co z tego wyniknie dla naszej córki, to się dopiero okaże za wiele lat.
Ale wg wszystkich terapeutów par i psychologów rodzinnych to podejście "dziecko zawsze na drugim miejscu" jest jedynym słusznym - dzięki temu dziecko staje się bardziej przygotowane do realnego życia, wie, co jest w nim najważniejsze, nie jest rozpieszczone, ma solidne podstawy miłości (że rodzice tak się kochali, dbali o siebie), ma mniejsze szanse na wplątanie się w toksyczny związek np. z maminsynkiem (o zgrozo!), będzie samodzielne, niezależne i pewne siebie.
W tym poście http://crohn.home.pl/forum/viewtopic.ph ... 22#p429222 na dole podałam kilka przykładowych linków i cytatów, a tego jest mnóstwo i w książkach, i w necie.

A najciekawsze jest to, że pierwszy raz usłyszałam o tej teorii "wzorcowego" związku w kościele na naukach przedmałżeńskich.
A szliśmy tam przekonani, że to będzie pranie mózgu + teksty, żeby się tylko rozmnażać i mieć najlepiej od razu piętnaścioro dzieci.
I wyszło na to, że kościół ma (o dziwo) identyczne poglądy na rodzinę jak my - tzn. nierozerwalność małżeństwa, a dziecko zawsze na drugim miejscu (nie, nawet nie na tym samym, co partner, nie na równi - tylko na drugim).
A zawsze myślałam, że kościół = tylko rodzić dzieci i całkowicie im się poświęcać.
Jeśli dla kogoś ten temat jest istotny, to oczywiście linki do takich artykułów chrześcijańskich można łatwo znaleźć, a kilka podałam w tamtym poście.

To wszystko jest dla nas dosyć intrygujące, bo oboje nie chodziliśmy na religię i ogólnie byliśmy do tej sfery negatywnie nastawieni (nasi rodzice to niby katolicy, ale tacy totalnie niepraktykujący).
Ale jak podjęliśmy decyzję o ślubie, to uznaliśmy, że cywilny ślub to taka chłodna i sucha umowa, a chcemy przeżyć coś bardziej "mistycznego" i jakby pozaziemskiego ;)
Innego rozwiązania niż kościelny w katolickiej świątyni nie znaleźliśmy.

Także szliśmy na te całe nauki jak na męki "żeby tylko odbębnić i mieć z głowy", a okazało się, że to były najcenniejsze lekcje w naszym życiu.
I mimo, że nadal nie praktykujemy (niby z braku czasu), to wciąż z wielkim uznaniem to wspominamy i mamy szacunek do tej wiary - mimo tego obrzydliwego mieszania się księży w politykę itd.
Były tam też takie warsztaty, jak radzić sobie z kryzysami w małżeństwie, jak rozwiązywać konflikty, jak rozmawiać ze sobą - z tego doświadczenia i z tych metod do dzisiaj korzystamy, serio.

Nigdy nie wierzyłam w zjawiska nadprzyrodzone, jestem realistką, ale naprawdę fakt kościelnego ślubu ma dla mnie olbrzymie znaczenie.
Jeszcze ksiądz, który nam udzielał ślubu, powiedział nam po wszystkim takie słowa, że do tej pory aż ciarki mam na ich wspomnienie i naprawdę wierzę w ten nasz "święty cud małżeństwa".

Trochę wyjątkowo nas w ogóle potraktował, bo śmiał się, że jako jedyni go poprosiliśmy, żeby nam nie podpowiadał podczas ślubu - i powiedzieliśmy przysięgę z pamięci jednym tchem, co bardzo mu się spodobało :lol:
W szpitalu wracałam myślami do tych jego słów i w pewnym sensie kolejny cud się zdarzył - mąż wyszedł z tego cało.
Coś musi w tym być, no musi.

I właśnie to jest moim zdaniem najlepsza recepta na udany związek.
Tu nie ma złotego środka, mąż/partner i jego potrzeby są najważniejsze i koniec.
Tak żyli moi rodzice i mojego męża rodzice też - i nadal są to szczęśliwe małżeństwa.
Czyli może coś w tym jednak jest.
A zatem to
Jacekx pisze:Wybaczcie, ale ja jestem wychowany w innych czasach, weźcie to, jako poprawkę do tego, co napisałem.
nie ma tu nic do rzeczy.
To nie jest kwestia wieku ani czasów, tylko charakteru i poglądów.

A odnośnie "namiętności jak na pierwszej randce" to cóż - chyba nie trzeba mówić jak ważny jest seks, i to jak najczęściej, a w dłuższych związkach w jak najbardziej urozmaicony sposób.
Nawet nie tak dawno jedna koleżanka mi się żaliła, że jej się z mężem po tylu latach już tak dobrze nie układa w erotycznej sferze, że chłód, rutyna i nudy.
A jak powiedziałam, żeby może "spróbowali czegoś nowego, np. analnie i delikatne bdsm" to już wielce zgorszona i zawstydzona była :lol:

Inna znajoma mi po % przyznała, że ona by chciała przetestować jakieś zabawki oraz seks analny, ale jej partner stwierdził, że gadżety z sex-shopu są "chore", a takiego "nietradycyjnego" seksu się...brzydzi :shock: - własnej (!) kobiety - aż mi się przykro zrobiło, jak to usłyszałam, żal mi jej i współczuję bardzo takiego partnera.
Nie wyobrażam sobie, że można coś takiego powiedzieć ukochanej, najbliższej osobie.

Tutaj każdy musi znaleźć swoją drogę i swoje rozwiązania, ale jak się komuś nie chce starać, dbać o siebie ani próbować nowych sztuczek w sypialni - to niech się potem nie dziwi, że żar powoli wygasa.

A kiedyś na babskim spotkaniu przy winku padł temat "co jest przyjemniejsze - seks czy jedzenie" - to autentycznie kilka dziewczyn nieśmiało przyznało, że jedzenie.
Dla mnie to jest nie do pojęcia, żeby jedzenie było większą przyjemnością niż seks i żeby wstydzić się tematów w stylu "seks analny + kajdanki" z WŁASNYM mężem :shock:
A jak jedna znajoma przypadkiem zobaczyła, że wysyłamy sobie z mężem erotiko smsy w ciągu dnia, to się tylko zaśmiała, że to jak jakaś zabawa z czasów gimnazjum.
Ale to ja wracam do domu, czując motyle w brzuchu na myśl o wieczorze, a nie ona.

Ja w ogóle jestem bardzo otwartą osobą, w sferze seksualnej również, uwielbiam seks i wszystkie "nowości" z mężem i nawet tutaj na forum podchwyciłam chyba każdą aluzję, wzmiankę czy żart na te tematy :lol:
Taka otwartość (ogólna i na te wszystkie "nowości i urozmaicenia") ma na 100% duże znaczenie, jeśli chodzi o podtrzymywanie namiętności w długoletnim związku.

Ale z drugiej strony trzeba się też niestety pogodzić z tym, że w pewnych okresach życia seks trzeba zamienić na czułość i to nie powinien być dramat.
U mnie np. było tak po dosyć trudnym porodzie SN i gdy mąż był ostatnio w szpitalu (nawet jeśli był tam jakiś strych ;), to on by tam na pewno nie dotarł, bez sił i z tyloma "kablami").
Jacekx pisze:Idealny związek to przyjaźń między bliskimi osobami
Z tym się zgadzam w 100% - nie mam najmniejszych wątpliwości, że mąż jest moim najlepszym przyjacielem.
Doradca CU

CU u męża - diagnoza 13.04.17

https://jelito.net - ważne informacje o chorobach zapalnych jelit (NZJ)

https://astheria.pl - polecam! 🖤

Don't fight in the North or the South. Fight every battle, everywhere, always, in your mind.
Everyone is your enemy, everyone is your friend. Every possible series of events is happening all at once.
Live that way and nothing will surprise you. Everything that happens will be something that you've seen before.

BlackRose
Początkujący ✽✽
Posty: 477
Rejestracja: 03 sie 2017, 22:29
Choroba: CD
województwo: mazowieckie
miasto: Warszawa

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: BlackRose » 07 wrz 2017, 20:39

Ja kilka miesiecy temu rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam kilka lat. Tak mi się wydaje, że to ten stres spowodował moje obecne problemy ze zdrowiem i z jelitami, bo od tego się wszystko zaczęło.
I szczerze powiedziawszy nie radzę sobie za bardzo psychicznie bedąc sama. Niby nie jestem samotna, mam znajomych, mam pracę , mam co robić, mam hobby, ale tak mi brakuje związku i partnera :( Marzę o takim typowym stabilnym życiu , nie znoszę mieszkać sama.
I w ogóle nie mogę trafić na jakiegoś normalnego faceta, z każdym jest coś nie tak. Może macie jakieś pomysły, gdzie spotkać kogoś wartościowego, jak to u Was było, gdzie poznaliście drugie połowki?
Chyba rację ma moja przyjaciółka mówiąc że mężczyźni są jak toalety publiczne - albo zajęci, albo posr..ni :D
W sumie to przysłowie bardzo pasuje do mojej choroby i Waszych , jak znalazł :D

Jacekx
Znawca ❃❃
Posty: 2717
Rejestracja: 29 lip 2006, 21:24
Choroba: CU
województwo: pomorskie
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Jacekx » 07 wrz 2017, 21:46

Spokojnie BlackRose nic na siłę ... ale z optymizmem w przyszłość :wink:

a mało fajnych i młodych wartościowych chłopaków pęta się od czasu do czasu po świecie samemu ... nawet tu po Forum
Ostatnio zmieniony 08 wrz 2017, 20:50 przez Jacekx, łącznie zmieniany 3 razy.

Awatar użytkownika
Anette28
Junior Admin
Posty: 3607
Rejestracja: 16 lis 2008, 22:17
Choroba: CD
województwo: wielkopolskie
Lokalizacja: Holandia/Helmond
Kontakt:

Re: Partnerstwo, związek

Post autor: Anette28 » 07 wrz 2017, 22:21

Noelia szacunek za Twoje wypowiedzi.
A wszystkim życzę udanych związków.
~Nie ma sensu życia tylko życiu trzeba nadać sens~
*Hoe minder mensen weten, hoe beter ze leven*

CD od 2002
Ileostomia 18.11.2012

ODPOWIEDZ

Wróć do „Związki”