deth pisze: ↑05 kwie 2018, 23:15
Gdyby mogl byc jeden na tydzien, to bylo by ok. Tylko ze zwykle dawka rosnie, a potem dyskomfort, ze nie panuje sie.
Heh, no właśnie, też kiedyś paliłam "raz na tydzień", tzn. na jakichś imprezkach w gimnazjum i LO, na wyjazdach z przyjaciółmi itp.
Czasem po szkole - w pobliskim parku, z palącym towarzystwem z klasy.
Potem to już mnie ciągnęło na każdej przerwie
Ale widocznie nie był to jakiś wielki nałóg, bo rzuciłam z dnia na dzień.
Z miłości
Zakochałam się na zabój jak wariatka i wyciągałam na temat A. wszelkie możliwe info od wspólnych znajomych, więc dowiedziałam się m.in., że nie znosi papierosów, tego zapachu itp. i zawsze odsuwa się jak najdalej, gdy ktoś przy nim pali.
To wystarczyło, od tamtej sekundy nie sięgnęłam już po żadną fajkę (tzn. mam tutaj na myśli nikotynę
), a zapasy oddałam koleżance.
Teraz A. jest moim mężem, a ja jestem przeszczęśliwa, że nie palę, bo już sobie wyobrażam, jaką bym teraz - po tylu latach nałogu - miała kondycję (a uwieeelbiam biegać, łazić po górach, wspinać się, pływać, ćwiczyć jogę itd.), już nie mówiąc o cerze i zębach.
ludhrjs13 pisze: ↑26 mar 2018, 18:05
Na początku rzucania palenia epapieros może być bardzo przydatny. Mi pomógł i teraz już nic nie palę.
Karaoke pisze: ↑09 maja 2018, 18:29
Jestem odwrotnego zdania.
Ciekawe...
E-papierosa nie miałam okazji spróbować, za moich szkolnych czasów nie było to popularne (nawet nie wiem, czy w ogóle dostępne).
Teraz to już nie mam ochoty na takie eksperymenty.
Najczęściej paliłam goździkowe, takie w czarnych bibułkach, w pewnym sensie stało się to moim znakiem rozpoznawczym
Djarum Black się nazywały, nawet pamiętam opakowanie.
Nie ukrywam, że taki dymek to była dla mnie mega przyjemność.
Ale nie żałuję rzucenia, nie nie nie!