Tubisia pisze:Noelia pisze:Tylko, że w dzień można hałasować, a ogniska na własnym terenie nie są zabronione..
Zakłócanie porządku może być w dzień, jeśli dotyczy to czynności, która jest bardzo hałaśliwa i trwa długo (tak kłótnie i głośna muzyka się w to wliczają). Do tego we wspólnotach mieszkaniowych godziny, w których remontować są wyznaczone ( od 8 -20 rano w dni powszedni, w weekend 9-17 - bo to dni wypoczynku) plus standardowa tzw. cisza nocna 22-6 rano.. Mój brat się kiedyś prawnika dopytał dokładnie o to
prawie dobrze, ale..
wcale
nie jest tak, że ognisko na swojej działce nie podlega żadnemu prawu. Podlega, jest to uregulowane w prawie miejscowym i nie tylko.
No i co innego ognisko w wydzielonej części w miejscu do tego przygotowanym, a co innego ognisko "byle gdzie" i np. wypalanie gałęzi itd. Tu też można dostać mandat np. za dym na drodze
z tego ogniska.
Wspólnota tworzy swoje regulaminy i każda ma inne, więc różnie to wygląda.
A ogólnie to obowiązują przepisy regulujące ochronę środowiska, w których jest opisane ile decybeli i kiedy.
Czasami trzeba mieć też zezwolenie na "imprezy"..nawet na swojej działce.
A co do sąsiadów, to jest różnie, na "starych" osiedlach ludzie znają się od zawsze, swoje rodziny itd...więc takie dowiadywanie się to raczej nie element "detektywistyczny", ale często zwykła ludzka ciekawość jak to się u innych dzieje, a i sami chętnie się chwalą swoimi dokonaniami czy rodzinnymi wiadomości, typu kto się urodził itd...
Normalne jest u mnie, że mówi się "dzień dobry" do wszystkich, nawet nieznajomych, często dodając kilka słów więcej. Kto chce to odpowie, ktoś tam zażartuje ,,i tak kwitnie sąsiedzka życzliwość.
Fajnie gdy idą dzieciaki od sąsiadów z drugiej ulicy i mówią "dzień dobry". Tak się uczą otwartości na ludzi, a nie zamykają się w domach.
Zawsze mogę też iść do sąsiada i coś tam pożyczyć, albo poprosić o pomoc, bo wiem że nie odmówi, bo kiedyś sam będzie potrzebował.
No tak..ale ja jestem z "tamtego pokolenia" otwartego na innych, realnie, a teraz wszyscy mają więcej znajomych w wirtualnym świecie, na fejsie czy innych komunikatorach, forach i gdzieś tam.
Swoją drogą, to kiedyś były świetlice i boiska dla dzieciaków , tam spędzały czas integrując się z innymi i ucząc się życia w społeczeństwie.
Teraz ...cóż, ..mało gdzie tak jest. Każdy opowiada że ceni sobie samodzielność i zamyka się..takie czasy.
Zamiast wspólnie na ryby czy grzyby, to TV, galerie handlowe czy co tam jeszcze..no i smartfony
czy inne diabelskie wynalazki
Z mojego doświadczenia zawodowego zaś, to od razu można było odróżnić pracownika otwartego na świat,na ludzi... i uczącego się szybko .
Tacy byli szybko akceptowani i...awansowali.
Ci zamknięci w sobie, "tylko" realizowali" zlecone im zadania , czyli ..dobrzy do pracy, ale tylko do pracy im nakazanej
.
Teraz kreatywność jakoś nie jest mocną stroną .....właśnie przez te zamykanie się na innych.