Brawurka pisze:Mój dół też się bierze z bezsenności w dużej mierze. Nie mam już leków i coziennie nie śpię do co najmniej 3, a jak usnę to wybudzam się co chwilę.
Też by mi się chyba jakieś leki przydały...
Już od kilku miesięcy źle śpię - przez ten cały stres związany z CU.
Jak był w szpitalu, to nie mogłam usnąć bez niego, zasypiałam właśnie ok. 3-4.
A wstawać muszę zazwyczaj o 6, więc co to za sen...
Teraz jest w domu, to zasypiam przy nim szybko - tylko co z tego, skoro zaraz męczą mnie chorobowo-szpitalne koszmary i się budzę przerażona i potem już nie usnę niemal do rana
Wielokrotnie to nawet świadomie już nie chcę usnąć i na siłę coś czytam, oglądam - bo aż boję się dalszej części tych snów
A. mnie pociesza i uspokaja, żebym już tyle nie rozmyślała na te tematy - ale to mi oczywiście nic nie pomaga.
Sam ma zresztą za sobą dziesiątki totalnie nieprzespanych nocy - bo albo ból tak silny, albo nagłe biegunki co pół godziny itd.
Jak w szpitalu zaczęło się wreszcie poprawiać, coraz mniejszy ból i coraz rzadziej WC, to znowu zaczęły się skutki uboczne dożylnych sterydów.
U niego akurat tylko jeden skutek ... bezsenność + kołatania serca (prawdopodobnie jedno wynikało z drugiego).
Dawali mu zolpidem, który oczywiście działał, ale twierdzi, że to nie był taki kojący sen "dający odpoczynek", tylko bardziej jak utrata świadomości - i faktycznie rano był nieprzytomny i ledwo się mógł na czytaniu maili skoncentrować.
Może dołożył się do tego efektu (braku koncentracji) też ten Corhydron i cała reszta, nie wiem.
Ale np. prowadzić samochód w takim stanie to średnio bezpieczne.
Stopniowo zmniejszali dawkę hydrokortyzonu i po odstawieniu wszystko wróciło do normy.
I śpi bez problemów - tylko, że on nie ma żadnych lęków, jest odporny psychicznie - a ja nie jestem
Psychiatra nic mi nie pomoże - bo powiem, że "przeżyłam ciężkie chwile w związku z poważnym zaostrzeniem męża, remisji nadal nie ma, więc mam uzasadnione obawy, że wszystko może się powtórzyć" - no i co on mi odpowie ciekawego?
Przecież żadnej rady na to nie ma
Tylko benzo albo właśnie Zolpic przepisze - a ja chyba nie chcę, bo po pierwsze rano muszę być max skupiona na pracy (i za kierownicą też), a po drugie na tak silnych lekach to ciężko by było się obudzić w nocy, gdyby coś się działo nie tak.
A akurat tak się złożyło, że najgorsze, najbardziej dramatyczne sytuacje chorobowe zdarzały się mężowi w środku nocy i całe szczęście, że byłam wtedy 100% "trzeźwa" i mogłam mu szybko pomóc.
Rozpisałam się, bo trudne to wszystko dla mnie.
Zawsze to jemu się wypłakiwałam w ramię, zwierzałam ze wszystkiego i to tak pomagało.
A teraz nie chcę, żeby wiedział, że ja aż w takim stresie i napięciu żyję, bo jemu to niepotrzebnie nerwów przysporzy - a wiadomo, jak to na colitisa może wpłynąć.
Bez sensu