tola, on jest w tym mistrzem
Opowiem wam coś...
Mój beagiel poszedł ze mną wczoraj na spacer. Spotkaliśmy małżeństwo też beaglem, ale suczką. Zachwyceni moim Nikim zaprosili nas do środka na podwórku swojego domu. Takiego słodkiego obrazka to nie widzieliście. Gonili się od krzaka do krzaka, podgryzali się, lizali się językami po pysku, podawali sobie z pyska do pyska wodę, przytulali się... Rozstanie było ciężkie. Widać, że Nikiemu sunia przypadła do gustu. To nic, że jet między nimi różnica dziewięciu miesięcy. Niki jak już nie miał siły to stał koło bramy, Jaksza – bigielka go zaczepiała. Podobało mu się to, bo oddawał pyskiem i łapą, choć był zmęczony trochę.
Dzisiaj był spacer kolejny, gonił motyle. Romantyk. Przechodziliśmy koło domu Jakszy. Zapiszczał pod jej płotem. Przyleciała z szybkością torpedy. Przez płotek się przywitali. Niki próbował się przedrzeć przez taką małą szparę między płotkami. Strasznie go zdenerwowało, że nie mieści się cały. Próbował zdrapać pazurami płot. Oszalały popiskiwał pod płotem, lizał ją po pysku i próbował się dostać. Jak go odciągnęłam od jej płotu to przystawał koło płotu każdego domu, tak jakby się zastanawiał czy jak się wedrze przez ten płot to dotrze do Jakszy... W drodze powrotnej jak przechodziliśmy koło tej uliczki do domu jego ukochanej to przystanął niepewnie jakby oczekiwał, że ja pójdę znowu tą uliczką. Potem kilka razy tak przystawał i miał łebek skierowany w stronę domu Jakszy...
Czyżby love story?