CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Miejsce dla wszystkich co mają ochotę prowadzić dziennik czy swój temat, opisując jak na co dzień zmagają się z chorobą.

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
dakolech
Debiutant ✽
Posty: 4
Rejestracja: 14 paź 2021, 14:25
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdańsk

CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: dakolech » 14 paź 2021, 16:19

Hej wszystkim :)

Nazywam się Daniel i jest to mój pierwszy post na tym forum. Pewnie powinienem się przywitać w innym dziale na początku, ale chciałem od razu podzielić się moją historią choroby i nie tylko, tak że postanowiłem dodać tekst tutaj.

Colitis ulcerosa zdiagnozowano u mnie dwanaście lat temu. Teraz mam dwadzieścia osiem, więc wychodzi na to, że przez prawie pół życia zmagam się WZJG. Owszem, pierwsze miesiące, czy nawet lata nie były łatwe, dla mnie jako młodego, dojrzewającego chłopaka, gdy nastąpiły pewne ograniczenia związane z dietą, czy alkoholem (najgorzej było przez kilka miesięcy na diecie bezglutenowej, dłużej nie wytrzymałem), ale dawałem sobie radę. Po jakimś czasie żyłem całkiem normalnie, w czasie remisji jadłem praktycznie wszystko, alkohol z rówieśnikami też mogłem pić. Zaostrzeń miałem może trzy, cztery w ciągu dziesięciu lat i przechodziłem je nienajgorzej (porównując do obecnych), nie musiałem brać sterydów, co najwyżej wlewki, których nigdy nie lubiłem.

Jednak w ciągu ostatniego roku choroba dała mi w kość dość mocno. Zaczęło się od zaostrzenia w 2019 roku, które udało się wyleczyć Cortimentem (moje pierwsze sterydy). Potem przyszło kolejne, pod koniec zeszłego roku, dostałem znowu Cortiment, ale on nie do końca pomagał. W lutym pojawił się ropień okołoodbytniczy. Jako, że pierwszy raz się z tym spotkałem, to nie pojechałem na SOR, mój błąd. Po dwóch męczących tygodniach (gorączka, bóle itp), pękł samoistnie. Ale po konsultacji z lekarzem, okazało się, że nie można do tego doprowadzić, dostałem antybiotyki. Kilka dni potem gorączka powróciła, miałem bóle w dolnej części pleców. Myślałem, że znowu ropień, więc pojechałem na SOR. Tam, po badaniach TK i USG i spędzeniu całego dnia na izolatce odesłali mnie do domu. Ale byłem wkurzony, bo gorączka nie ustępowała, bóle też nie, miałem CRP około 120. No ale wróciłem do domu i brałem antybiotyki ciągle (metronidazol i cipronex). Lekarz prowadzący zlecił mi zrobić badanie w sprawie Clostridium. I niestety wynik okazał się pozytywny. Tym razem musiałem jechać na SOR, ale wybrałem inny szpital (UCK w Gdańsku). CU cały czas miałem mocno zaostrzone. Spędziłem 10 dni na oddziale, dostawałem mocne antybiotyki i sterydy, ale mnie wyleczyli. Wyszedłem do domu i zacząłem schodzić z sterydów (do połowy kwietnia). W połowie maja zaostrzenie wróciło, akurat przed moim ślubem. Na szczęście udało się go zorganizować (sam cywilny plus obiad) bez większych problemów i pojechaliśmy z żoną na urlop. Ten niestety musieliśmy skrócić o jeden dzień, ponieważ znowu pojawił się ropień. Nie polecam podróży z Karpacza do Gdańska mając 39-40 stopni gorączki, gdy odpalasz ogrzewanie na maksa, siedzisz w kurtce, słońce świeci za oknem, a ty masz dreszcze z zimna… Pojechałem prosto na SOR. Tam w ciągu kilku godzin nacięli mi go (w znieczuleniu miejscowym) i miałem zostać na sali obserwacyjnej jeden dzień. Jednak CRP mi nie spadało, miałem w okolicach 200. Spędziłem 3 dni tam, bez jedzenia (tylko swoje lub kupione), z różnymi, dziwnymi ludźmi obok (krzyczącymi w nocy, wyciagającymi cewniki, mający pasy bezpieczeństwa itp). Chyba moje najgorsze dni w życiu. Pod koniec chciałem już się wypisywać na własną odpowiedzialność, ale na szczęście przyjęli mnie na odział gastro. Oczywiście najpierw na oddział tymczasowy, bo nie było miejsc… I spędziłem kolejny tydzień w szpitalu, na sterydach. Zrobili mi tam jeszcze kolejne TK i rezonans. Okazało się, że mam przetokę. Poddawali w wątpliwość czy mam CU czy Crohna.

Gdy wyszedłem ze szpitala i schodziłem ze sterydów, zaostrzenie znowu powróciło. Z lekarzem prowadzącym doszliśmy do wniosku, że będę utrzymywać dawkę 30mg, gdy było wszystko ok przez miesiąc, (bo szykował się drugi ślub, tym razem kościelny z weselem na początku września), a potem wprowadzimy leki immunosupresyjne. Na szczęście podczas uroczystości i imprezy było wszystko ok, urlop później też był udany. Od trzech tygodni biorę Imuran, 100mg, równolegle ze sterydami, 30mg. No, ale żeby nie było za wesoło, to tydzień temu znowu pojawił się ropień. Tym razem pojechałem do szpitala wojewódzkiego w Gdańsku. Tam, po spędzeniu niecałych 24 godzin bez jedzenia i picia, zrobieniu kolejnego TK (trzeci w tym roku), przyjęli mnie na oddział i nacięli go na bloku w znieczuleniu ogólnym. Tam spędziłem trzy dni i dostałem skierowanie na kwalifikację do leczenia biologicznego.

Po drodze okazało się, że mam jeszcze kamicę nerkową, tydzień temu przez cały dzień i noc miałem mocne bóle, brałem dużo leków przeciwbólowych i rozkurczowych (nawet w kroplówkach, na szczęście w domu). Jestem też pod opieką psychiatry, biorę Asertin 50mg. I chodzę też do psychologa, bo oprócz choroby podstawowej mam jeszcze „problemy” natury psychicznej związane z tożsamością płciową.

Podsumowując, ostatnie miesiące nie są dla mnie najszczęśliwsze pod względem organizmu, ale i tak uważam, że ten rok jest jeden z lepszych w moim życiu. Poślubiłem wspaniałą i cudowną kobietę, na dniach zacznie się budowa naszego domu, planujemy założyć rodzinę. Poczyniłem postępy pod względem mojej dysforii płciowej, zaakceptowałem bardziej siebie. Mam też bardzo dobrą pracę, przez co nie mamy problemów finansowych, mam wspierającą rodzinę. I uważam, że życie jest piękne, mimo tych przeciwności, których doświadczam.

Ostatnio dużo czytam książek z kategorii filozofii stoickiej. Jedna z książek, która bardzo wpłynęła na moje życie, to „Rozmyślania” Marka Aureliusza i sentencja: nie przejmuj się rzeczami, na które nie masz wpływu. Na to, czy jestem chory nie mam wpływu, mam wpływ na to, jak sobie radzę z nią, jak podchodzę do życia. Bardzo pomaga mi czytanie książek z tej kategorii. Polecam „Sztukę życia według stoików” Piotra Stankiewicza dla tych, którzy chcieliby zacząć przygodę z tą starożytną filozofią. Bo mimo, że powstała ona dawno temu, to jej przekaz jej jak najbardziej aktualny :)

dakolech
Debiutant ✽
Posty: 4
Rejestracja: 14 paź 2021, 14:25
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdańsk

Re: CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: dakolech » 14 paź 2021, 17:15

I oczym jeszcze zapomniałem wspomnieć. Myślałem wcześniej, że najgorsze w moim przypadku było nietrzymanie stolca, och, jak bardzo to się daje we znaki i jak bardzo wpływa na psychikę. Robienie „tego” z przymusu na tylnym siedzeniu samochodu nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem. Ale sobie jakoś z tym już poradziłem, już nie psuje mi to tak bardzo nastroju, wiem, że nie nad wszystkim zapanuje, moje ciało ma pewne ograniczenia i muszę się z tym pogodzić.

I miałem ostatnio kolonoskopię robioną, która potwierdziła tylko, że mam CU, a nie Crohna. W sumie wychodzi na to, że byłem w tym roku pięć razy w szpitalu, bo samą kolonoskopie miałem na szczęście w znieczuleniu ogólnym (wcześniejsze dwie „na żywca”). Tak, że jestem jednym z niewielu przypadków z przetoką w chorobie WZJG. Super :)

Mikemike
Debiutant ✽
Posty: 18
Rejestracja: 23 lip 2020, 10:11
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdynia

Re: CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: Mikemike » 15 paź 2021, 08:25

Witaj,
Ja nazywam się Michał, mam 29 lat a o chorobie wiem od 3lat. Właśnie jestem w trakcie drugiego zaostrzenia i leżę (dziś mija równo 7dni) na oddziale gastro w uck Gdańsk. Mam aktywne zaostrzenie od 1 września, ale już kilka tyg wcześniej czułem, że jest odrobinę gorzej - spadek osiągów podczas biegania, częstsze wizyty w wc, brak apetytu. Wjechałem na 40mg encortonu, ale po 3 tyg połykania tego nie było efektów. I tak trafiłem tutaj na oddzial. Dostaje codziennie dwa razy hydrokortyzon dożylnie, raz 1l żelaza i codziennie zastrzyk w brzuch przeciwzakrzepowy. Oczywiście asamax i wlewki również. Crp ponoć utrzymuje się w granicach 30-40, ale chyba nie spada (chyba bo nie wszystkiego dowiaduje się na bieżąco). Przeszedłem wstępne badania pod kątem wprowadzenia biologii, ale rozważany jest również imuran. Na razie pozostaje czekać. Najgorsze objawy i samopoczucie łapie mnie w nocy (kolorowa wizyta w wc) oraz rano, gdzie co drugi dzień odczuwam krótkie narodu bólu. Nasilają się jak położę sie na plecach a milkną na lewym boku lub jak nie leżę. Może dziś się dowiem co dalej.

Twój post trochę mnie upozytywnil. Bo mam tu różne nastroje. Zeszle zaostrzenie było konkretniejsze ( crp +100, duże bóle), ale 60mg encortonu mnie wyciągnelo. Teraz, pomimo, że mój stan jest lepszy to nie mogę go poprawić. W grudniu spodziewam się synka, w nadchodzącym roku kończę studia, dwa kredyty, mnóstwo planów. Jak czytam o tych wszystkich lekach, skutkach ubocznych to w głębi duszy jakbym miał wybór nie wiem czy nie zdecydowałbym się na stomie. Wiem, że to okaleczenie, ale jak czytam czy obserwuje osoby czynnie uprawiające sport i czytam ich opinie to wiekszosc nich poczuło ulgę. A perspektywa leżenia w szpitalu, unikanie pracy, rozwoju, lądowania w siebie różnych leków mnie przytłacza. Jak to ma tak wyglądać, szczególnie w momencie dorastania synka to wg mnie nie ma sensu.

3mam za Ciebie kciuki i oby udało nam się przez to przebrnąć. Wtajemnicze się w literaturę o której piszesz, dzięki, pozdrawiam

dakolech
Debiutant ✽
Posty: 4
Rejestracja: 14 paź 2021, 14:25
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdańsk

Re: CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: dakolech » 15 paź 2021, 10:38

Widzę, że jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji życiowej. Gratuluję synka, trzymam kciuki żeby był zdrowy :)
Myślę, że dobrze trafiłeś i w UCK są jedni z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie. Jest jeszcze wojewódzki z którym w sumie często współpracują. Leczenie biologiczne jest najnowocześniejszą metodą i chyba pewniejszą niż Imuran. Ja przynajmniej mam ogromne nadzieje do tego.

Ja stomii bym nie chciał. Jest to ostatnia rzecz na którą bym się zdecydował. Będę walczył dopóki mogę :)

I wiem, że teraz nie masz za bardzo możliwości i warunków, ale rozważ też może medytację. Zauważyłem, że w moim przypadku mi pomaga na samopoczucie. I generalnie temat mindfullness. Ja akurat używam aplikacji Headspace, warta swojej ceny, ale na YouTube możesz też znaleźć jakieś przydatne filmiki.

Mamy dla kogo żyć, więc damy radę. Często się pocieszam, że są ludzie, którzy mają dużo gorzej ode mnie. Gdy leżałem teraz w szpitalu, to na sali był pan, któremu amputowali nogę z powodu cukrzycy… Czytałem też bardzo dobrą książkę „ Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata” Tomasza Michniewicza, opowiadającą właśnie o życiu osób z różnych części świata (Indie, Zimbabwe, USA, Japonia, Kolumbia, Finlandia, Uganda). Po jej lekturze jeszcze bardziej doceniam swoje życie, to że się urodziłem tutaj. Naprawdę polecam, bardzo mądra książka.

Trzymaj się!

Mikemike
Debiutant ✽
Posty: 18
Rejestracja: 23 lip 2020, 10:11
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdynia

Re: CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: Mikemike » 15 paź 2021, 11:55

Odnosnie medytacji to probuje, ale mam problem z koncentracja i to ogromny. Odtwarzam na yt relaksacyjne utwory do medytacji, ale czesto jak probuje sie skupic na oddechu i calym tym procesie to moje mysli od razu uciekaja w tematy zdrowia, pracy itd.

Ja, po pierwszym zaostrzeniu zaczalem sie suplementowac - debutir, vivomox, d3, cynk, selen, complex witamin i moja "Boska" ashwagandha. Ashwagandha mam wrazenie odmienila moje zycie. Niedlugo po rozpoczaciu przyjmowania jej kompletnie uspokoily mi sie mysli, przestalem stresowac sie i denerwowac. Upatrywalem w niej najwiekszy sukces w doprowadzeniu do remisji. Odstawilem jaw lipcu/sierpniu i w sumie powoli zaczely sie problemy. Na pewno do niej wroce, bo aktualnie nie przyjmuje na oddziale nic oprocz zastrzykow i lekow na wzjg.

W zeszlym roku, za namowa kolegi ktory duzo pali ziola przez jakis tydzien/dwa prawie codziennie wieczorem bralem 'bucha' marihuany, ktora rowniez bardzo pomagala. Nie doprowadzalem sie do haju, poniewaz go nie lubie, ale bol ustepowal i wracal apetyt i z dnia na dzien przespane noce. Susz sie skonczyl i nie wracalem do tego. Zakupilem ostatnio nawet waporyzator i planuje stosowac szusze cbd (bo chyba ten zwiazek sprzyja zdrowiu a nie powoduje narkotycznych doznan). Od zawsze prowadzilem sportowy tryb zycia i z uzywkami raczej nie kombinowalem. Zdarza mi sie okazjonalnie zapalic (i to rowniez dlatego, ze gdzies czytalem, ze nikotyna pozytywnie wplywa), ale to tez juz przeszlosc. Do alkoholu nigdy mnie nie ciagnelo. Raczej unikam, lubie byc na 100% w pelni sprawny i swiadomy.

3maj sie rowniez, oby nas to zostawilo w spokoju

dakolech
Debiutant ✽
Posty: 4
Rejestracja: 14 paź 2021, 14:25
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdańsk

Re: CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: dakolech » 16 paź 2021, 18:30

A to całkiem normalne, że masz różne myśli w czasie medytacji. Dlatego tak dobre są tzw. prowadzone medytacje, właśnie Headspace ma coś takiego, że lektor Ci mówi co masz robić. Tam jest darmowy kurs, możesz zobaczyć, czy Ci pasuje :)

Słyszałem dużo dobrego o „maryśce”, że uspokaja cały organizm, jest bardzo zbawienny na niektóre choroby, właśnie między innymi takie jak nasze. Ja niestety nie umiem palić, tak że w moim przypadku to odpada. Chociaż mama namawiała mnie trochę, żebym zaczął palić, bardziej tytoń w fajce, właśnie dla uspokojenia, zrelaksowania. Ale nie zdecydowałem się na to, szkoda mi płuc jeszcze.

Mikemike
Debiutant ✽
Posty: 18
Rejestracja: 23 lip 2020, 10:11
Choroba: CU
województwo: pomorskie
miasto: Gdynia

Re: CU w ostatnim roku dał mi w kość, ale…

Post autor: Mikemike » 17 paź 2021, 09:50

Jakbym juz miale sie decydowac na wziewanie czegokolwiek to najlepiej w formie waporyzacji. Ja zakupilem markowy, niby polka premium DaVinci Miqro. Tam susz - cbd/tyton czy ostatecznie inne konopie sa podgrzewane i wdycha sie tylko substancje. Poki co korzystalem wlasnie z jakims cbd przy niskich temperaturach i jest mily posmak i odczucie minimalnego spokoju. Mysle, ze da sie zrelaksowac, ale musze sie wtajemniczyc jakie rodzaje sa zalecane/polecane. Zakupilem tez ostatnio ashwagandhe, ale w kroplach pod jezyk (cbd rowniez wystepuje w takiej postaci) i tez odczuwam pozytywne jej efekty.

Generalnie jestem bardzo zwolennikiem substancji pochodzenia naturalnego, chcialbym jak najdluzej a najlepiej w ogole nie przyjmowac zadnych lekow. Teraz w mom przypadku rozwazany jest infliximab (przeszedlem chyba weryfikacje), ale mowa tez byla o azotioprynie. Jeszcze nie wiem na czym sie skonczy, ale moze jest szansa pozostac poki co tylko przy starydach. Jutro mam nadzieje wszystko sie wyjasni i moze mnie wypuszcza.

Pozdrawiam

ODPOWIEDZ

Wróć do „Moja Historia”