Post
autor: Paweł.G. » 23 gru 2021, 17:03
Zaczęło się w 2015 r. Tak mi jakoś chodziło w brzuchu jak w pralce automatycznej. I zacząłem chudnąć, z czego się cieszyłem nawet, bo zawsze (od dziecka) byłem okrąglejszy. A, że lekarz rodzinny to spec. gastrologii to się zaczęło. Bal na 102. Pobieranie krwi. Niby ok, ale.... nieco podwyższona amylaza.
Dalej drążył. USG brzucha - nic nie wykazało. Okazuje się, że to słabe badanie. Wiec lekarz mi proponuje gastro, kolono, ale ja mu mówię: "żadnych rurek nigdzie nie wkładamy". Krakowskim targiem dał mi na tomo z kontrastami. No, ten kontrast trzeba był rozpuścić w butelce glukozy (takiej kroplówce) i pic powoli przez rurkę (wężyk( od popołudnia do wieczora oraz drugą od rana do badania. Obrzydlistwo. Te 2 ampułki (identyczne wstrzykuje się w żyłę podczas badania przez venflon). Badanie było w tomografie. Założyła mi piel. venflon i podczas badania zdalnie podano mi dożylnie jesze porcję tego kontrastu. No, ciepło mi przeszło od czubka głowy do palców u nóg. Za tydzien wynik (plytka+opis). A tam napisał lekarz radiolog, że w fazie tętniczo-zylnej ognisko hipodensyjne na trzustce. No i masz. Podejrzenie nowotwora. Sugestia aby pobrać wycinek. Lek. rodzinny mnie skierował do poradni chirurgii onkologicznej. Ludzi wiele. Dr ordynator b. fajny mnie przyjął, oglądnął płytkę i stwierdził, że on nie robi biopsji (bo głęboko w brzuchu guz, a do tego podczas biopsji może być rozsiew, a może też nie utrafić w guza.). Oferował mi operację. Wycięcie pol trzustki z guzem, śledzionę (bo ta sama tętnica ją unaczynia co i te pół trzustki) oraz woreczek żółciowy, część węzłów chłonnych i sieci. Ustalił mi termin operacji za 2 tygodnie. Nie wiem, czy dalej pisać, czy kogoś to interesuje? Pozdrawiam. Paweł.