Lekarz który zdiagnozował mi chorobę , radził diametralnie zmienić styl życia.
Udało mi się przestawić wartości , zwolnić tempo życia , zmienić sposób odżywiania.
Czegoś mi jednak brakowało do pełni szczęścia.
Pod koniec stycznia , mróz ok -20° , wybrałem się na kijki , i załapałem bakcyla.
Minął miesiąc , na koncie mam 344 km , i co bardzo ważne czuję się fantastycznie.
Obecnie staram się robić ok 20 km dziennie , o 5 rano od 8 do 12 i to samo wieczorem o 19.
Zaczynałem skromnie bo od 4,5 , i to już był dla mnie spory wysiłek.
Dla czego kijki , a nie np bieg
? Wiadoma sprawa że bieganie obciąża kolana ,
a przy słabej wydolności pompki , szybko popada się w zadyszkę.
Pulsometr kontroluje mi tętno i w bardzo łatwy sposób mogę regulować pracę serca.
Bliżej wiosny planuję dołączyć rower , w lecie koniecznie pływanie.
Jest drugi bardzo ważny aspekt dla którego warto coś robić.
Samodyscyplina to siła napędowa , która każe nam ruszyć cztery litery z ciepłej kanapy ,
choć na dworze deszcz czy mróz.
Wpadła w moje ręce tabelka z wartościami tętna spoczynkowego , przyporządkowanymi do wieku.
W mojej grupie wiekowej wartość przyporządkowana dla osób wysportowanych to (6) 50-57.
Wynik doskonały to (5) 58-63 , dobry to (4) 64-67 , powyżej średniej (3) 68-71 ,
przeciętny (2) 72-76 , poniżej średniej (1) 77-83 , słaby (0) +84
Jak zobaczyłem swój wynik , szok (1)