Mikrusia pisze:majka83 pisze:Nieskromnie się pochwalę, że w ciągu czterech dni, gdy śmigałam na rowerze po Bieszczadach wykręciłam ponad 230km i mam nowy rekord prędkości na zjazdach
Nie dostałaś od nich żadnego dyplomu najlepszego rowerowicza?
Jesteś hardcorem
Mogę to jedynie skomentować tak jakby powiedziała moja córeczka.
"Tatuś ale jesteś gapciu"
Taki wyczyn niewątpliwie zasługuje na piękny dyplom i na nasze usprawiedliwienie chcielibyśmy dodać że za punkt wyjścia w przyznawaniu dyplomów przyjęliśmy głównie kryterium wieku (poza jednym wyjątkiem - który będzie śmieszną tajemnicą uczestników spotkania)
Błędy naprawimy i właściwe certyfikaty prześlemy pocztą. Myślę że w takiej sytuacji co najmniej jeszcze jedna osoba zasługuje na wyróżnienie - mam na myśli Wiktora i jego niesamowite wyczyny w śmiganiu po bieszczadzkich szlakach. W obu przypadkach oprócz dyplomu - Chapeau bas
Cóż nie pozostaje nic innego, jak tylko dołączyć do grona szczęśliwych CuCrohnów, którzy długo będą wspominać tygodniowe spotkanie w Bieszczadach
Doskonała pogoda, piękna okolica, przyjemny ośrodek no i to co najważniejsze WSPANIALI LUDZIE, których miałem okazję bądź znów spotkać bądź poznać na nowo. A to co najlepsze obie te rzeczy jednakowo sprawiły mi wspaniałą przyjemność
Również i ja chciałbym specjalnie podziękować Elwirce i Lastelli, które troskliwie opiekując się moją 4-letnią Perełką zyskały tytuł pełnoetatowych Cioci
Przemiłe towarzystwo Ilonki z Rodzinką oraz Gosi i Marka Tylmanów pozwoliło nam wypełnić po brzegi czas pobytu niezapomnianymi wycieczkami, które dały nam możliwość odkrycia piękna Bieszczad
A dodatkowa motywacja do budowania kondycji na kolejne spotkania to niewątpliwa zasługa Majki i Wiktora, którzy przemierzając rowerem setki kilometrów czy biegając po górach niczym zaprawiony alpinista, udowodnili że sport to doskonałe lekarstwo na naszą chorobę
Nie mógłbym zapomnieć o Marlence, która po raz kolejny udowodniła, że jest doskonałym organizatorem i każda impreza w jej Towarzystwie nabiera rumieńców
Reasumując dziękuję wszystkim którzy przybyli i mam nadzieję, że będąc na naszym turnusie mogli choć na chwilę zapomnieć o codziennych problemach i nabrać nowych sił do małych i większych potyczek z jelitową rzeczywistością
Szczerze współczuje Tym, którzy nie mogli się pojawić na naszym spotkaniu ze względu na aktualne problemy zdrowotne (tak jak Tobie Mikrusiu) i mam nadzieję zobaczyć Was przy następnej okazji w dobrej kondycji
A jak wiecie - na temat zdrowotnej niedyspozycji podczas spotkań mogę coś powiedzieć...
Mam jednak nadzieję że od teraz Bozia dopasuje mój chorobowy grafik do jelitowych spotkań
A tym którzy nie byli w Bieszczadach, zastanawiając się czy aby na pewno będą się dobrze bawić - powiem jedno - ŻAŁUJCIE
Opisy, fotki i nasze wrażenia same się bronią a dodam tylko, że moje kubki smakowe do tej pory domagają się rozpływającej się w ustach, pachnącej jabłuszkami, domowej szarlotki upieczonej przez Mamę Elwirki
Napiszę tylko do
rychłego zobaczenia, bo mam nadzieję, że na następne spotkanie nie będzie trzeba czekać cały rok.
Pisząc tego posta już świta mi w głowie wizja kolejnego spotkania i co wy na to by tym razem spotkać się również w śnieżnej, zimowej scenerii... Co Wy na to ?
P.S. Zgodnie z obietnica w najbliższym czasie postaram się utworzyć większy album na Picasa, a tymczasem parę zdjątek z ostatnich dni
W słowach jest magia, w czynach jest prawda.