Przejdź do treści

Dajemy radę: Żyj i ciesz się chwilą

Gdy Paweł zachorował na chorobę Leśniowskiego-Crohna, jego firma znalazła się na skraju upadku, a on sam stracił poczucie własnej wartości. Stres i presja, żeby pracować jak najwięcej, pomimo bólu i biegunki sprawiały, że tylko czuł się jeszcze gorzej. Co mu pomogło?

Paweł poznał diagnozę: choroba Leśniowskiego-Crohna przed czterdziestką, chociaż z jej objawami: bólem brzucha i biegunką zmagał się już trzy lata wcześniej. Ostateczne potwierdzenie przyniosła operacja, w trakcie której usunięto mu końcowy odcinek jelita cienkiego. Choroba odbiła się nie tylko na jego kondycji fizycznej, ale także na finansach rodziny. Prowadzi pod Warszawą niewielką firmę usługową, która wymaga regularnych wyjazdów do klientów. Nagle wszystko, co budował od lat, zaczęło się walić.

– Od małolata byłem uczony tego, że facet jest odpowiedzialny za utrzymanie domu. W 2001 roku wypadek samochodowy trochę to zweryfikował, bo znalazłem się w szpitalu, a żona musiała pójść do pracy. Później stanąłem na nogi i pieniądze z firmy pokrywały większość zobowiązań domowych. Tak było do momentu, kiedy pojawił się Crohn. Przez chorobę musiałem wrócić na garnuszek żony – wspomina.

W 2010 roku przeleżał prawie 70 dni w szpitalu, jego roczne zarobki spadły o jedną czwartą. Rok później przeszedł kolejny zabieg. W 2014 roku spędził na oddziale gastroenterologicznym rekordowe 107 dni, co jeszcze bardziej ograniczyło jego dochody. Firma była na skraju upadku. Paweł nie mógł pracować na pełnych obrotach, klienci odchodzili, a on nie był w stanie zdobywać nowych. W domu zrobiło się nerwowo.

– Traciłem poczucie wartości, bycia potrzebnym, chociaż moja żona, Magda, bardzo mnie wspierała. Czułem się winny, że nie daję rady, że jestem obciążeniem dla rodziny. Zamiast pracować, leżałem w szpitalu albo siedziałem w domu. Z jednej strony nie dokładałem do wspólnego garnka, a z drugiej miałem świadomość, że przez chorobę wyciągam z niego więcej, bo pieniądze szły na moją dietę, aptekę, odżywki – opowiada. – Bardzo to wszystko odbijało się na mojej psychice.

– Bywają momenty, gdy choroba nie pozwala nam w pełni na realizację planów zawodowych. Pojawia się frustracja, złość, smutek, bezsilność, bezradność… W takich chwilach warto zadać sobie pytanie: jaką wartość stanowi dla mnie praca, a jaką zdrowie? – komentuje Milena Durasiewicz, psycholog zaprzyjaźniona z Towarzystwem „J-elita”. – Zaopiekujmy się sobą. Dajmy sobie prawo do odpoczynku, do uważności na swoje ciało, które poprzez chorobę wysyła nam sygnał, że na przykład za dużo w ostatnim czasie pracowaliśmy i że potrzeba nam chwili wytchnienia. Istotnym elementem jest także wprowadzenie zdrowego balansu między pracą a odpoczynkiem. Ważne jest wygospodarowanie przestrzeni na sen, aktywność fizyczną i na czas dla siebie oraz bliskich. Dbanie o siebie pozwoli nam na utrzymanie lepszej kondycji psychofizycznej.

Psycholog przyznaje, że choroba Leśniowskiego-Crohna lub wrzodziejące zapalenie jelita grubego powodują osłabienie i zmęczenie, ale nie zmienia to faktu, że osoby z nieswoistymi zapaleniami jelit mogą być świetnymi pracownikami i specjalistami. Natomiast jeśli mamy złe samopoczucie, obniżoną samoocenę, czujemy frustrację z powodu choroby, warto sięgnąć po pomoc psychologa lub psychoterapeuty, który może pomóc nam w zaakceptowaniu samego siebie, polubieniu siebie pomimo ograniczeń. – Tak naprawdę, każdy z nas ma jakieś ograniczenia, ale spróbujmy spojrzeć na nie jak na wyzwanie, które może być cennym doświadczeniem – przekonuje. – NZJ nas nie określa, nie definiuje. Nie postrzegajmy siebie przez pryzmat choroby.

Stres nie jest sprzymierzeńcem osób z chorobami zapalnymi jelit. Paweł denerwował się, że z powodu choroby jest mniej aktywny zawodowo, więc na przekór objawom zmuszał się do bardziej wytężonej pracy. Jednak im więcej pracował, tym bardziej się stresował, co z kolei odbijało się na stanie jego zdrowia. Im bardziej chciał, żeby zrobić więcej, tym czuł się gorzej i mógł zrobić mniej.

Pomyślał, że to ślepy zaułek. Pięć lat temu razem z żoną pojechał na zorganizowane przez Towarzystwo „J-elita”warsztaty, prowadzone między innymi przez psycholożkę. Poprosili o spotkanie we troje, by porozmawiać o swoich problemach.

– Dorota, psycholog „J-elity”, poradziła nam, żebyśmy zadbali o nasze potrzeby jako małżeństwa, ale też jednostkowe. Powiedziała: Z pewnymi rzeczami trzeba sobie odpuścić – mówi Paweł. – I tak zrobiliśmy. Mnie Magda odpuściła, powiedziała: „Paweł, jak źle się czujesz, zostań w domu. Nie zrobisz tego dziś, to zrobisz jutro, pojutrze albo za tydzień”. Zatrudniłem pracownika, jak nie dawałem rady, to jeździł do klientów za mnie. Oczywiście odbyło się to kosztem pieniędzy, bo trzeba mu zapłacić, ale to sprawiło, że mam spokojniejszą głowę. I to zaczęło działać. Zrozumiałem, że warto nie nakładać na siebie presji. Jak zaczynasz się stresować, to jelita mówią ci „stop”, dostajesz zaostrzenia, ciało samo ci mówi, że musisz odpocząć. Bez stresu łatwiej mi żyć i pracować. A firma ma się całkiem nieźle.

Paweł stara się teraz funkcjonować jak zdrowy człowiek i ograniczyć ryzyko zaostrzenia choroby. Nauczył się słuchać organizmu. Zdaje sobie sprawę z tego, że może dostać biegunki i bólów brzucha, ale też wie dlaczego. Wylicza: jeśli zje coś, co mu zaszkodzi, ma źle zbilansowane posiłki lub będzie się denerwował. Dlatego regularnie zażywa leki, stosuje dietę, nie jada na mieście i dba o komfort psychiczny. – Zadbanie o zdrowie psychiczne i wyeliminowanie rzeczy, które nam szkodzą, to 80 procent sukcesu w walce z Crohnem – twierdzi.

Kiedyś tak bał się biegunki, że nie wyobrażał sobie podróży. Teraz przygotowuje się do każdego wyjazdu, ale strach go nie paraliżuje. Odpoczywa jeżdżąc na ryby, jest nawet członkiem społecznej straży rybackiej.

– Wczoraj byłem na patrolu, schodziłem 28 tysięcy kroków. Wyjeżdżam z „J-elitą” na turnusy w góry, zajmuję się modelarstwem – wymienia. – To pasje, które wymagają aktywności, nie tylko fizycznej ale i psychicznej. Czasem, gdy mam bardzo ciężki tydzień w pracy, uciekam z wędką nad wodę, a jak pogoda nie pozwala, dłubię w modelach samolotów. Wyłączam myślenie. Wiem, że w którymś momencie Crohn znowu mnie walnie. Ale nie przejmuję się na zapas. Psycholog powiedziała mi jedną rzecz: „Żyj i ciesz się chwilą, a to co będzie jutro zostaw na jutro”.

Jacek Hołub

Partnerem cyklu „Dajemy radę” jest firma Takeda.

Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim!