Trochę słońca, trochę chmur i śnieg, który pojawił się wraz z nami, by zniknąć w dniu powrotu. Dużo rozmów, dużo śmiechu, dobrych emocji i zabawy.Tegoroczny pięciodniowy turnus zimowy w Tatrach zaliczamy do udanych. Dopisała pogoda, dopisali ludzie i przygotowane dla nas atrakcje.
Drugiego stycznia do ośrodków „Skalnity” i „Szpiglasowy Residence” zjechało 120 osób. Czekały na nas komfortowe pokoje, wspaniała obsługa i lekarz gastroenterolog, z którym mieliśmy możliwość odbyć konsultacje. Każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie.
Amatorzy białego szaleństwa szusowali na stoku, ci którzy wolą cieplejszy klimat wybrali baseny termalne, a na tych, którzy lubią spędzać czas aktywnie czekały górskie wyprawy w towarzystwie Andrzeja –dobrze nam już znanego tatrzańskiego przewodnika. Kopieniec Wielki (1328 m n.p.m.) to dość widowiskowy i jeden z łatwiejszych do zdobycia tatrzańskich szczytów. Doskonały wybór na wycieczkę dla naszej j-elitowej drużyny. Wędrowaliśmy pięknym,kameralnym i zaśnieżonym szlakiem, mijając po drodze niewielu turystów. Pan Andrzej jak zawsze snuł ciekawe opowieści o górskiej przyrodzie, kulturze, historii i ludziach.
W końcu dotarliśmy do Polany Kopieniec. To świetne miejsce na postój przed zdobyciem szczytu. Jedenaście zabytkowych szałasów to wspomnienie pasterstwa, które w tych rejonach rozwijało się dość prężnie. W ostatnich latach wprowadzono tu wypas kulturowy, by choć w części przywrócić charakter tego niezwykłego miejsca. Została tu część naszej wycieczki –ci, którym zabrakło już sił. Reszta pomaszerowała na szczyt, by chwilę później wspólnie już pomaszerować w dół piękną i zaśnieżoną Doliną Olczycką. Zmęczeni i szczęśliwi myśleliśmy wówczas tylko o pysznym, gorącym obiedzie, który czekał na nas w ośrodku.
W sobotę, w drugi dzień turnusu, wyruszyliśmy nad Morskie Oko. Maszerowaliśmy lekko i spokojnie. Skąpane w śniegu górskie krajobrazy zachwycały nas bez reszty. Góralskie wozy i konie zarazem smuciły i dodawały klimatu. Kiedy dotarliśmy do Wodogrzmotów Mickiewicza przystanęliśmy na dłuższą chwilę, aby każdy mógł nasycić się widokiem. Przewodnik opowiadał nam o historii trasy, o jej odzyskaniu w 1932 roku i o tym, jak wielkie znaczenie miał ten fakt dla Polaków. Skute lodem Morskie Oko przykryła biała kołderka śniegu. Widok na jezioro od strony położonego wyżej schroniska był iście bajkowy. Wraz z innymi turystami, za zgodą przewodnika, spacerowaliśmy po lodzie i nie mogliśmy się doczekać zaplanowanej na wieczór biesiady. Muzyka, śmiech, taniec, rozmowy – czas relaksu, którego potrzebowaliśmy chyba wszyscy, a do tego pyszne góralskie regionalne jadło – prawdziwe tatrzańskie przysmaki. O takiej biesiadzie marzy chyba każdy! Bawiliśmy się pysznie prawie do samego rana, pamiętając o tym, co ma przynieść nam jutro.
Niedziela. Dzień czwarty –przedostatni. Zmęczeni niezwykle szybkim i intensywnym czasem,pojechaliśmy do Zakopanego, odwiedzając po drodze zabytkową, drewnianą kaplicę na Jaszczurówce. Usłyszeliśmy opowieść o kaplicy, jej założycielu i historii oraz o tym, jak zmieniała się przez wieki. W planie był spacer Doliną Białego. Część z nas wybrała się na Krupówki. Dolina Białego otuliła nas sobą wspaniale. Pomimo mroźnego powietrza i wiatru nie czuliśmy wielkiego chłodu. Po drodze minęliśmy starą sztolnię, w której w latach 50. XX wieku poszukiwano rud uranu. Cieszyliśmy się piękną pogodą i krajobrazami skąpanymi w śniegu. Na koniec całą grupą odwiedziliśmy Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku, zwany też Starym Cmentarzem. To niezwykłe i magiczne miejsce, w którym drzemie historia Podhala i Polski. Większość znajdujących się tu nagrobków to wyjątkowe dzieła sztuki. Drewniane góralskie krzyże, kapliczki i rzeźby. Nagrobki Makuszyńskiego, Witkacego i Przerwy-Tetmajera; Tytusa Chałubińskiego, Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. To wspaniałe zakopiańskie życiorysy i historie, o których znów opowiadał nam przewodnik.Dzień chylił się ku wieczorowi, a my powoli żegnaliśmy się już z Podhalem i Tatrami. Jeszcze tylko ostatnia atrakcja –wieczorne pieczenie gofrów, na które najbardziej chyba czekały dzieci. Dwie ochotniczki uwijały się przy maszynach, cała reszta czekała w kolejce, by w końcu dostać swoją porcję pysznego, chrupiącego gorącego gofra z bitą śmietaną i dodatkami… Takie rzeczy tylko z „J-elitą”! Wieczór zakończył się dość szybko. Rano to przecież czas powrotów.
Pełni dobrej energii, optymizmu i uśmiechu ruszyliśmy do domów. W głowach wciąż jeszcze brzmią echa rozmów, słychać dźwięki muzyki. Wrócimy tu jeszcze. Na pewno.
Anna Koman
Dzięki dofinansowaniu z PFRON osoby posiadające orzeczenie o niepełnosprawności mogły skorzystać z turnusu bezpłatnie. Dziękujemy!
fot. Kamil Kowalczyk, Dorota Pięta