Przejdź do treści

Turnus „J-elity” w Stroniu Śląskim

Letni turnus „J-elity” w górach upłynął pod znakiem radosnych chwil, górskich wędrówek, pięknych widoków i relaksu w gronie przyjaciół, z którymi zawsze mamy wiele tematów do rozmowy.

W tym roku spotkaliśmy się w malowniczym Stroniu Śląskim na Dolnym Śląsku. Na tygodniowy turnus, który odbył się na przełomie sierpnia i września, przyjechało około 70 osób w różnym wieku. Najmłodszy uczestnik miał zaledwie kilka miesięcy.

Na szczęściarzy, którzy byli z nami, czekało mnóstwo atrakcji. Każdy mógł wybrać coś dla siebie. Dla zapalonych piechurów znalazły się dłuższe szlaki spacerowe w pobliskich górach. Tras było wiele – weszliśmy m.in. na Śnieżnik, Igliczną i do Sanktuarium Marii Śnieżnej (Masyw Śnieżnika), Borówkową Górę (Góry Złote), Szczeliniec Wielki (Góry Stołowe), Czernicę i Rudawiec (Góry Bialskie). Na długo pozostaną z nami wrażenia z wycieczki do Błędnych Skał. Chodziło się wyjątkowo dobrze, bo towarzyszył nam przyjemny chłód, który był miłym zaskoczeniem po niedawnych upałach i znacznie ułatwiał podchodzenie pod górę. Na wszystkich dłuższych trasach towarzyszył nam przewodnik, ciekawie opowiadający o górach, przyrodzie, a także miejscowej historii. Ci, którzy nie byli gotowi na dłuższe wędrówki, mogli wybrać mniej forsowne szlaki. Przewodnikowi udało się jednak zachęcić wahające się osoby, żeby weszły na malowniczy Szczeliniec. Pomimo dużego wysiłku, widok pięknych skał, satysfakcja i smaczna przekąska przy schronisku wynagrodziły trud marszruty.

Niektórzy, z uwagi na złe samopoczucie, woleli odpocząć lub skorzystać z nizinnych atrakcji – indywidualnie lub w mniejszych grupach. Możliwości było wiele, jak choćby kopalnia złota w Złotym Stoku, Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim czy Lądek Zdrój z Parkiem Zdrojowym. Pomimo braku wcześniejszej rezerwacji, chętnym udało się zwiedzić osobliwą Jaskinię Niedźwiedzią. Kilka osób skorzystało także ze strzeżonego kąpieliska na pobliskim zalewie, a zapaleni grzybiarze wybrali się do lasów po prawdziwki, podgrzybki czy kurki. Zapaleni cykliści skusili się na wypożyczenie rowerów i przejażdżkę górskimi szlakami rowerowymi. Okazało się, że przy zjazdach też trzeba się napracować – mocno naciskając na hamulec… Jednego popołudnia odbyła się na terenie ośrodka towarzyska rozgrywka siatkówki.

Po obiadokolacji można było napić się kawy lub herbaty na zacisznym tarasie. Przez kilka wieczorów spotykaliśmy się na wspólnym grillowaniu, a w zimniejsze wieczory ogrzewaliśmy się w blasku ogniska. Był to idealny czas na integrację i wspólne rozmowy. Dobry humor dopisywał. Piechurzy dzielili się wrażeniami z wycieczek. Jedną z zabawnych opowieści było wspomnienie, jak przy schronisku pod Czernicą jedna z uczestniczek turnusu, nie mówiąc nic nikomu, położyła się na oddalonej od wszystkich ławce i zasnęła. Chyba bardzo chciała się zgubić na szlaku… – na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Młodzież wieczorami gromadziła się we własnym gronie, grając lub rozmawiając, od czasu do czasu dołączając się do większej grupy.

Ważnym punktem programu było spotkanie z prof. Piotrem Albrechtem, gastroenterologiem i pediatrą, wiceprezesem „J-elity”. Profesor od wielu lat jeździ z nami w góry i wspiera nas swoją ogromną wiedzą, udzielając konsultacji i w razie potrzeby niosąc pomoc. Podczas spotkania długo odpowiadał na nasze pytania. Mówił, na co warto zwracać uwagę w trakcie leczenia nieswoistego zapalenia jelit. Udzielał też wskazówek, jak można zmniejszyć dolegliwości związane z chorobą i jak poprawić samopoczucie. Ogromna wiedza i humor prof. Albrechta oraz życzliwe podejście do każdego sprawiają, że czujemy się pod jego opieką bardzo bezpiecznie i wiemy, że zawsze możemy się zwrócić do niego o radę lub pomoc. Chętni mogli skorzystać także z porady psycholog Anny Piecunko, która jak mało kto zna problemy pacjentów z chorobami zapalnymi jelit i od lat wspiera nas swoją wiedzą i zaraża pozytywną energią.

Tydzień w górach był bardzo intensywny i minął szybko. Pod koniec turnusu czuliśmy się odprężeni i bardziej gotowi na kolejne miesiące trudnych zmagań z chorobą. Żegnałam się wiedząc, że w razie potrzeby możemy do siebie zadzwonić, poradzić się, czy po prostu podzielić swoimi problemami. Wciąż jest jeszcze wiele tematów do omówienia (i gór do zdobycia), więc już teraz odliczam czas do kolejnego wspólnego wyjazdu.

Dorota Pięta

Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim!